Rankiem 22 lutego blisko plaży szedł spacerowicz. Zobaczył wystające na ścieżce nogi w spodniach. Zaczął krzyczeć do dwóch innych spacerujących, żeby dzwonili na policję, on nie wziął komórki. Dziewczyna Judyty leżała na wznak. Miała czarne spodnie, czarną bluzę i tego koloru czapkę zsuniętą z czoła aż do linii ust. Bluza była rozpięta. Na podkoszulku w okolicy wątroby widać było krew. Obok ciała leżały rozrzucone różne rzeczy. Spacerowicze niczego nie dotykali. Przyjechała policja. Samobójstwo? Rzadko bywa, że ludzie pozbawiają się życia ciosem w brzuch. A jeśli już – to zawsze odsłaniają przed ciosem ciało.
Zwykle próbują – czy dadzą radę, jak boli: kilka płytkich cięć. Dopiero po nich – ostateczne. Dziewczyna dostała silny cios przez podkoszulek. Miała jedną ranę.
Śledztwo trwa trzy miesiące. Przesłuchują ciągle nowych typowanych. Już ponad setka. Nudne, żmudne śledztwo. Krok po kroku. Przy zwłokach żadnych śladów. Zrobił to perfekcjonista, działał w rękawiczkach, z namysłem, nie chaotycznie. Nurkowie przeszukują dno morza przy parku. Dziesiątki policjantów przeczesują teren.
W ruch idzie informatyka śledcza – setki zapisów z komputerów, laptopów, wiadomości tekstowych i połączeń telefonicznych. Specjaliści od analizy śladów krwi, DNA, gleby pod ciałem, toksykologii, psychiatrzy, psychologowie. Bez rezultatów.
1.
Wybrały dzień. Sobota, 21 lutego. Bez znaczenia, że ten. Może, że oczko, łatwo zapamiętać. Nie tyle wybrały, co Judyta sama. Blisko morza. Drzewa, krzaki, piasek. Wieczorami, zimą, rzadko kto tam zagląda. W piątek 20 lutego Lena przyniosła Judycie swoją bluzę, spodnie, rękawiczki i buty. Są potrzebne, żeby zmylić śledczych.
On wie. Wykradł mi to z umysłu – panikuje Lena dzień, może kilka, przed śmiercią.