Wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli na temat dostępu do opieki ginekologicznej na wsiach są zatrważające. Tak zwana ściana wschodnia jest w największym stopniu odcięta od ginekologów. Poradni na wsiach jest bardzo mało – w woj. podlaskim nie ma ich w 78 proc. wiejskich gmin, w woj. lubelskim w 63 proc., a w podkarpackim – 40 proc. Tylko nieco lepiej jest w mazowieckim czy warmińsko-mazurskim, a i tak w ponad połowie wiejskich gmin nie ma żadnej poradni ginekologicznej. W konsekwencji na Podlasiu i Lubelszczyźnie na jedną poradnię ginekologiczną na wsi przypada nawet 27 tys. kobiet. W mieście, dla porównania, to ok. 5 tys. pacjentek.
W skrajnych przypadkach do najbliższej poradni na wsi trzeba pokonać 50 km. Poważną przeszkodą jest także ich krótki czas pracy, czyli 10–13 godzin. Tygodniowo!
Tylko 2 proc. kobiet z pełnym pakietem badań
Choć standardy opieki okołoporodowej są jasno opisane, część poradni ginekologicznych ma problemy z ich przestrzeganiem. Jedynie u 2 proc. pacjentek wykonano wszystkie zalecane świadczenia zdrowotne (w sumie 42). Czyli naruszono prawo u 98 proc. pacjentek.
Czytaj także: Nie wszyscy ginekolodzy chcą wypisywać środki antykoncepcyjne
Skutek? W województwach z małą liczbą poradni wiejskich w 2016 r. odnotowano największy wskaźnik zgonów okołoporodowych – 33,64 na 100 tys. urodzeń w woj. opolskim i 23,28 na 100 tys. urodzeń w woj.