Marcin Reznerowicz, 40-latek z Włocławka, został zatrzymany przez policję 31 lipca 2018 r., a następnego dnia już nie żył. Żona twierdzi, że w trakcie transportu został brutalnie pobity. Wersja policji jest inna – doznał ataku padaczki i sam się poturbował. Na śmierć.
Maciej Gorski, 76-letni emeryt, obywatel Polski i Francji, gdzie spędził wiele lat, został zabrany przez policję o godz. 22 z domu na warszawskim Mokotowie. Wrócił po 48 godzinach z kilkunastoma siniakami, zadrapaniami, uszkodzoną dłonią i śladami uderzeń na głowie. Wersja policji: był pijany i pewnie sam sobie to wszystko zrobił.
Na 70-letniego Zygmunta z Ryk natknęli się podczas kontroli w komendzie pracownicy zespołu monitorującego przypadki tortur z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Był pobity, twierdził, że przez policjanta. Ten zaprzeczył.
To wydarzenia z ostatnich tygodni. Policja jak świat światem ukrywała niewygodne prawdy albo fakty przedstawiała odmiennie niż osoby poszkodowane. Tak było w słynnej sprawie Igora Stachowiaka z Wrocławia, którego wielokrotnie i bez potrzeby rażono paralizatorem. Nie przeżył.
W radiowozie go skrzywdzili
Katarzyna Reznerowicz siedziała w pracy, kiedy zatelefonowali sąsiedzi, że przed domem stoją jacyś faceci i dobijają się do jej mieszkania. Wsiadła w taksówkę i po kilku minutach dotarła. Jeden z mężczyzn, młody i barczysty, walił w drzwi kijem od szczotki, jaki zostawiła przed wejściem. Krzyczał: „Wyłaź Reznerowicz, bo cię zapierdolę”. Okazało się, że to policjanci po cywilnemu.
Jej mąż Marcin zamknął się w mieszkaniu i nie chciał wyjść. Kilka miesięcy wcześniej został skazany na rok więzienia za posiadanie suszu z konopi indyjskich. Przesiedział w areszcie trzy miesiące, kolejne dziewięć miał spędzić we włocławskim zakładzie karnym, ale nie stawił się tam.