Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Bycie ofiarą to nie jest łatwa rola. Mity dotyczące molestowania seksualnego

Dzięki mówieniu o nadużyciach seksualnych w przestrzeni publicznej ich ofiary czują się mniej stygmatyzowane. Nawet jeśli same nie są w stanie o traumie mówić.

Minął rok od rozpoczęcia akcji #MeToo i afery Harveya Weinsteina. W wielu krajach rozgorzała publiczna dyskusja na temat osobistych granic i powszechności ich przekraczania. Z dostępnych danych wynika, że co trzecia kobieta na świecie doświadczyła przemocy fizycznej lub seksualnej, a 87 proc. Polek spotkało się w swoim życiu z jakąś formą molestowania seksualnego.

Na podstawie analiz społeczno-kulturowych uważa się, że dzięki mówieniu o nadużyciach seksualnych w przestrzeni społecznej ich ofiary czują się mniej stygmatyzowane i etykietowane. Nawet jeśli same nie są w stanie mówić o traumie, to gdy temat przestaje być tak silnie tabuizowany – pojawia się na billboardach, w telewizji, w gazetach, sytuacja ulega poprawie na wielu płaszczyznach.

Przez ostatni rok zajmowało nas wiele opowieści o molestowaniu i nadużyciach. Oskarżeniom wciąż często towarzyszą pytania: Dlaczego kobiety decydują się mówić o doświadczeniach przemocy dopiero po wielu latach? Dlaczego nie pamiętają szczegółów? Dlaczego nie zgłaszają się od razu na policję? To trudne pytania dotykające wielowymiarowego, bolesnego i często bardzo indywidualnego doświadczenia bycia ofiarą – odpowiedzi na nie nie są więc łatwe ani jednoznaczne. Wielu z nich dostarcza jednak psychologia, obraz uzupełnia także analiza dostępnych statystyk.

Mit 1: „Prawdziwa” ofiara przemocy zgłasza przestępstwo natychmiast

94 proc.

Reklama