Kobiety opisane są w Ewangeliach jako najwierniejsze z wiernych. Przez całą drogę podążają za Jezusem jako uczennice. Trwają przy nim, gdy reszta uczniów ucieka, są pod krzyżem do końca. Chociaż wszystkie księgi biblijne pisane są przez mężczyzn, do nich kierowane, przez nich tłumaczone, interpretowane i komentowane, to – jak pisze teolożka dr hab. Elżbieta Adamiak, autorka książki „Milcząca obecność” – Dobra Nowina o Jezusie zaczyna się i kończy słowami kobiet. Od wypowiedzianej przez Marię zgody: „Niech mi się stanie według słowa Twego” po relację Marii Magdaleny, która spotkała zmartwychwstałego Jezusa: „Widziałam Pana i to mi powiedział…”.
Wygaszona rewolucja
Stosunek Jezusa do kobiet był, jak na tamte czasy, rewolucyjny. Mistrz, który przyjmuje do swego grona uczennice, to była duża rzadkość. Łamie tabu, uzdrawiając kobietę cierpiącą na krwotok, co oznaczało, że uwalnia ją od rytualnej nieczystości i wykluczenia społecznego. Wyjątkowa jest jego rozmowa z Samarytanką przy studni. Po pierwsze dlatego, że rozmowa z kobietą w miejscu publicznym nie należała do powszechnych wówczas obyczajów. A po drugie, Samarytanka była cudzoziemką; nie należała do narodu wybranego. Jezus posyła ją, by głosiła Dobrą Nowinę swoim rodakom. Według Elżbiety Adamiak, gdy uważnie przeanalizować ten fragment Ewangelii św. Jana, można nazwać Samarytankę pierwszą apostołką pogan.
„Nie ma mężczyzny ani kobiety. Wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Jezusie Chrystusie” – w tych słowach listu św. Pawła słychać jeszcze echa tamtej „feministycznej” rewolucji.