Seks skutecznie oderwał się od prokreacji. Ale tego, by służył wyłącznie do prostego sprawiania radości, jakoś nie doczekaliśmy. Seks się skomplikował, konteksty się poskładały. Z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego dla Polpharmy wynika, że co czwarty dorosły Polak i Polka przed pięćdziesiątką nie uprawiali seksu od 12 miesięcy bądź dłużej. To dwukrotnie większa grupa niż przed 20 laty. Pytając, co kto robi w łóżku, można by dziś właściwie na nowo rozpisać stratyfikację społeczną. Przymrużywszy oko: powiedz mi, co robisz z seksem, a powiem ci, gdzie się lokujesz na drabinie społecznej.
Seks do bicia
Najwięcej seksu, statystycznie rzecz biorąc, uprawia się w środowiskach trudnych. Częstotliwość, wielość technik – znakomita. I tylko z satysfakcją kobiet krucho.
Dr Maria Łukaszek z Uniwersytetu Rzeszowskiego przebadała życie seksualne mężczyzn z doświadczeniem wejścia w konflikt z prawem, dorastania w patologii, związanych z grupami paraprzestępczymi i szukających sposobności do fizycznej walki, np. na ustawkach kibicowskich. Dobrze to brzmi: „aktywność seksualna ukierunkowana na osiągnięcie rozkoszy”. A jednak w badaniach wyraźnie wyłapano, jak bardzo życie seksualne w tej grupie się dziś brutalizuje. W przypadku mężczyzn o wyższym poziomie agresji bodźce seksualne zawierające przemoc nie powodują obniżenia napięcia, przeciwnie. Młodsi z niższych szczebli drabiny w mniejszym stopniu potrafią świadomie tłumić pobudzenie. Często sami padli ofiarą nadużyć seksualnych, więc ich schematy wchodzenia w podniecenie są skomplikowane. Ci, którzy – statystycznie rzecz biorąc – uprawiają dziś najwięcej seksu, w większym stopniu akceptują mity o gwałcie jako demonstracji męskości i skrytej fantazji kobiety, łatwiej przyjmują postawy autorytarne i mizoginistyczne.