Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Smutna historia szopa Edwarda

Szop Edward Szop Edward szopedward / Instagram
Edward zginął, zamęczony przez ludzi, którym zabrakło wyobraźni i wiedzy. Zapłacił najwyższą cenę za to, że zaprzyjaźnił się z człowiekiem.

Mało wydarzeń jest tak zasmucających jak sprawa szopa Edwarda z Olsztyna. Edward zginął, zamęczony przez ludzi, którym zabrakło wyobraźni i wiedzy. Zapłacił najwyższą cenę za to, że zaprzyjaźnił się z człowiekiem.

Był istotą oswojoną, powszechnie znaną w Olsztynie, można nawet powiedzieć, że sławną. Pomagał ludziom, razem ze swoją przyjaciółką i opiekunką brał udział w akcjach charytatywnych, bywał w szkołach i placówkach opiekuńczych, miał swoich fanów w internecie. Ludzie go kochali, a on nie bał się ludzi, bo widocznie myślał, że wszyscy są tak życzliwi zwierzętom jak jego opiekunka.

Smutna historia szopa Edwarda

Szopy to zwierzęta bardzo mądre, ciekawskie i zabawowe, poszukiwacze przygód, muszą zajrzeć w każdy kąt i dotknąć wszystkiego, potrafią zdemolować cały dom pod nieobecność właścicieli. Są często bohaterami filmów, jakie trafiają do internetu, mnóstwo tam materiałów o zabawnych, inteligentnych zwierzątkach, zachowujących się trochę jak niesforne kociaki. Wszyscy potrafią odróżnić szopa od tygrysa czy krokodyla. Tak przynajmniej by się wydawało…

Edward wymknął się niepostrzeżenie z domu swej właścicielki i pełen najlepszych intencji udał się na sąsiednią posesję. To był dom wynajęty właśnie przez turystów, z dziećmi i psem. Dzieci się wystraszyły, pewnie nigdy w życiu nie oglądały filmu przyrodniczego, choćby o szopach żyjących w polskich lasach, a świat oglądają w telefonie komórkowym.

Edward był przyjazny i zamierzał się pobawić. Rodzice wzięli go za dzikie zwierzę, groźne i niebezpieczne. Zaczęli wzywać pomocy, ale nikt nie chciał jej udzielić, biorąc zapewne opowieść o intruzie za żart. Szop tymczasem nie dawał się przepędzić, bo ludzi uważał za przyjaciół.

Dorośli, niewiele się namyślając, złapali szopa i uwięzili w plastikowej beczce, a następnie tę beczkę szczelnie zamknęli. Kiedy przyjechali weterynarze, szop nie żył. Umarł w męczarniach, po prostu się udusił.

Szop nie jest zwierzęciem aż tak rzadkim

To coś nieprawdopodobnego, że ludziom tak całkowicie zabrakło wyobraźni. Wystarczyło sprawdzić w internecie hasło „szop” i z pewnością znaleźliby odpowiedź. Pewnie nawet tę, że w Olsztynie mieszka szop oswojony, czyli Edward. Ale nikomu nie przyszło to widać do głowy. Łatwiej było szopa uwięzić. Bez tlenu, bez szansy na przeżycie.

Ciekawe, czy własne dziecko też zamknęliby w beczce, bez dostępu powietrza? Pewnie tak, jak przystało na ludzi bez wyobraźni. To nie jest porównanie od czapy, choć drastyczne. A przecież szop zasadniczo niczym się nie różni, też ma płuca, oddycha powietrzem, a pozbawiony tlenu – umiera. Czy zrozumienie praw natury jest takie trudne? A może logiczne myślenie jest nie do przeskoczenia? Szop nie jest zwierzęciem tak rzadkim, że można na jego widok stracić rozum. Jest niewiele większy od dorosłego kota. W żadnym wypadku nie przypomina dzikiej bestii. Ostatecznie można go wyrzucić za drzwi i zamknąć je na klucz lub dwa.

Czy takie filmy jak „Tańczący z wilkami” lub „Zaklinacz koni” nic nie zostawiły w głowach i sercach?

Ludzie, którzy skazali na śmierć Edwarda, mają podobno psa. Czy nie kojarzą, co to za czynność: oddychanie? W takim razie ich psu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Ich dzieciom również.

Nie chce się wierzyć, że w dobie powszechnej telewizji i internetu, ogrodów zoologicznych, dostępnych książek przyrodniczych ktoś, kto ma dzieci i psa, potrafi inne żywe stworzenie zamknąć w szczelnej beczce. To sadyzm, nie tylko bezmyślność. Czy można w dobrej wierze znęcać się nad żywą istotą, więzić ją bez potrzeby? To niedopuszczalne i powinno być ukarane. Wcale się nie dziwię, że opiekunka szopa rozważa wystąpienie na drogę prawną. Umieściła w internecie poruszający list, nazywając Edwarda słoneczkiem.

Tragiczne losy dzikich zwierząt, które próbuje się oswajać

Jest jeszcze inny wniosek z tej historii. Że oswajanie dzikich zwierząt zwykle kończy się dla nich tragicznie. Nie widzą wroga w człowieku, nie obawiają się go, instynkt zawodzi. Oswojone zwierzęta giną zwykle dlatego, że zaufały człowiekowi. To zbyt wysoka cena za okazaną przyjaźń. Oswojony wilk zawsze padnie ofiarą myśliwego albo chłopa z widłami. Moją oswojoną dziką kaczkę dawno temu ktoś złapał i upiekł, bo jadła z ręki. Sarna, która nie ucieka przed ludźmi, nie przeżyje zbyt długo. Widziałam szopy w sklepach zoologicznych. To wstrząsający widok.

Czy nie lepiej zatroszczyć się o kota lub psa?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną