Po raz pierwszy w historii mojego liceum – ponad 70 lat tradycji – najwięcej świadectw z biało-czerwonym paskiem miała klasa niehumanistyczna: biolchem, 1E. Aż 14, nieomal co drugi uczeń miał średnią ocen co najmniej 4,75. W równoległej humanistycznej 1D takich wyróżnień było o 10 mniej – tylko cztery.
To stała tendencja. Coraz lepsi uczniowie przychodzą do klas niehumanistycznych: do biolchemu i matfizu. Uczą się świetnie, gdyż od tego zależy, czy dostaną się na najbardziej oblegane studia: medycynę, informatykę, zarządzanie. Mniej ambitni – mam nadzieję, że nikogo nie urażę – wybierają rozszerzoną naukę języka polskiego i historii. Wiele prestiżowych liceów wycofuje się z prowadzenia klas humanistycznych, tak jest chociażby w słynnym łódzkim 1 LO – najstarszej szkole średniej w mieście – oraz w Liceum Politechniki (jedna z najmłodszych placówek).
Coraz większe braki kadrowe wśród nauczycieli
Najlepsi uczniowie chcą się uczyć w klasach o ścisłym profilu pod kierunkiem wręcz wybitnych nauczycieli. Nastolatki potrafią być bardzo bezpośrednie w stawianiu wymagań. Jeden z uczniów zapytał świeżo poznanego nauczyciela, czy „pan jest dobrym matematykiem”. Jak twierdziła prof. I. Lazari-Pawłowska – pamiętam z wykładów etyki – „spośród wszystkich profesji kłamstwo moralnie obciąża najbardziej nauczyciela”. Być może dlatego kolega odpowiedział, że gdyby był dobrym matematykiem, nie pracowałby w szkole. A może tylko zażartował. W każdym razie żądania, aby zmienić nauczyciela na lepszego, najczęściej dotyczą matematyków.
Nie ma obecnie problemów z pozyskaniem dobrych uczniów do matfizu czy biolchemu.