Mieszkam między Tarczynem a Mszczonowem, tutaj większość mieszkańców ma sporo ziemi, jest dużo lasów, polowania są powszechne. Nie chciałem, żeby myśliwi polowali na moim terenie. Któregoś razu ustawili się wzdłuż mojego płotu, a jest 40 m od domu. Innym razem przyjechali polować pijani o 4 rano. Chciałem wyłączyć działkę z terenów polowań. Poszedłem do urzędu dowiedzieć się, jak wygląda procedura. Przez kilka tygodni prowadziłem korespondencję z urzędnikiem z Grodziska Mazowieckiego. Miałem wrażenie, że był na specjalnym szkoleniu, co zrobić, żeby mi nie pomoc. A po czasie okazało się, że to i tak nie jest właściwy urząd i sprawę musiałem załatwiać w Żyrardowie – opowiada pan Sebastian, który kilka lat temu wyprowadził się z Warszawy.
Myśliwi strzelają do dzików, wkraczając na prywatne tereny
Z podobnym problemem zmagali się sąsiedzi. Miniony sezon łowiecki dał im się mocno we znaki. Wybijanie dzików w ramach – jak życie pokazało, nieskutecznej – walki z afrykańskim pomorem świń (ASF) skutkowało tym, że co chwila myśliwi przejeżdżali samochodami przez prywatne pola i strzelali na tyle blisko zabudowań, że ludzie bali się o swoje psy, a często też o siebie. I zainteresowali się wyłączeniem gruntów z obwodów łowieckich.
Nie jest to nowość. Od paru lat widać duże zainteresowanie wyłączaniem prywatnych terenów z obwodów łowieckich. – Są takie okresy, że codziennie ktoś dzwoni. Łącznie, myślę, ponad tysiąca porad udzieliłem – mówi Krzysztof Wychowałek z Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”, który tematem zajął się jako pierwszy.