W obliczu bezprecedensowej nagonki na obrońców naszych fundamentalnych wartości – równości, wolności, szacunku dla drugiego człowieka – każdy, komu te wartości są drogie, powinien zamanifestować solidarność ze środowiskami LGBT i przyłączyć się do Marszu Równości w swoim mieście. A 20 lipca – w Białymstoku. Jeśli jesteś stamtąd, pójdź na marsz organizowany przez Tęczowy Białystok. To naprawdę ważne. A w takim mieście i w obliczu tak zmasowanej kampanii nienawiści oraz zapowiadanych blisko 50 kontrmanifestacji i pikiet jest to ważne i potrzebne jeszcze bardziej.
Polska wciąż jest zacofanym krajem
Białostocki marsz, pierwszy w historii, wyruszy z placu NZS w sobotę o godz. 14 i przejdzie przez miasto na Rynek Kościuszki. Namawiam wszystkich ludzi dobrej woli do udziału w nim, nie tylko przez sympatię i solidarność ze środowiskiem LGBT, nie tylko z powodu radosnej atmosfery tego wydarzenia (choć i to jest istotne), lecz przede wszystkim właśnie z przyczyn ogólnopolitycznych, które sprawiają, że to, co od dawna za granicą jest po prostu ulicznym świętem, fiestą, w takich krajach jak Polska, Ukraina czy Gruzja jest świętem tylko częściowo, a częściowo jest odważną demonstracją w imię podstawowych wartości.
Dopóty, dopóki udział w marszu równości wiąże się dla Polaka z jakimś dyskomfortem, obawą przed nieprzyjemnościami, Polska musi być uważana za kraj zacofany i niedemokratyczny. Dziś pójście na marsz w Białymstoku wymaga pewnej mobilizacji i odwagi – tym bardziej należy się uznanie tym, którzy tam będą. Bo pokażą nie tylko to, że nie zgadzają się na