Społeczeństwo

Terapia sercem. Senior maluszka w szpitalu utuli

Poznańscy seniorzy, zainspirowani filmem z amerykańskiej Atlanty, będą tulić maluszki w szpitalu. Poznańscy seniorzy, zainspirowani filmem z amerykańskiej Atlanty, będą tulić maluszki w szpitalu. bady qb / Unsplash
Poznańscy seniorzy, zainspirowani filmem z amerykańskiej Atlanty, będą tulić maluszki w szpitalu. Pierwsi wolontariusze kończą szkolenia i na oddziale dla noworodków pojawią się w październiku.

W mediach społecznościowych można zobaczyć film, na którym starszy mężczyzna siedzi w fotelu dla karmiących matek i delikatnie głaszcze po głowie śpiące dziecko. Scenę nagrano na oddziale dla noworodków w szpitalu w Atlancie (USA). Senior to David Deutchman, zwany ICU Grandpa, czyli Dziadek Oddziału Intensywnej Opieki. Tuli małych pacjentów, których rodzice nie mogą być z nimi w szpitalu, bo albo mają starsze dzieci pod opieką, albo mieszkają daleko.

„Przyjaciele dziwią mi się i pytają, dlaczego to robię. Nie rozumieją, jaką nagrodę człowiek dostaje, tuląc tak małe dziecko” – mówi. Film ma miliony wyświetleń, a zdjęcie, na którym Deutchman trzyma w ramionach sześciotygodniową Logan, obiegło świat.

Czytaj też: Zaburzenia lękowe lub depresyjne ma coraz więcej dzieci. Dorośli są ślepi

60 plus i dobre serce

Historią zainteresowały się Agnieszka Kaluga i Barbara Grochal, wolontariuszki z poznańskiego hospicjum Palium. „Zróbmy coś podobnego u nas!” – rzucił z kolei Wojciech Bauer, dyrektor Centrum Inicjatyw Senioralnych.

Sami się śmiejemy, że nie wiadomo, od kogo to się zaczęło. Podobno to ktoś ze szpitala im. Raszei przyszedł do CIS z pomysłem, bo wiedział, że tam znajdzie aktywnych seniorów, a Wojciech Bauer uderzył do władz miasta. My ideę tulenia znałyśmy z internetu, a dodatkowo mamy doświadczenia z wolontariuszami i seniorami – opowiada Agnieszka Kaluga, psycholog, która w Palium pracuje wolontariacko od 10 lat. Teraz jest jedną z koordynatorek programu „Senior maluszka tuli” i odpowiada m.in. za rekrutację.

Zainteresowanie przerosło oczekiwania. – Nasz post miał w sieci ponad 130 tys. wyświetleń, odebraliśmy kilkaset telefonów. Samo zbieranie chętnych musiałyśmy zamknąć po czterech dniach – mówi Barbara Grochal, także koordynująca program.

Wymagania? Ukończone 60 lat, dobre zdrowie i samodzielność. Do kolejnego etapu przeszło 30 seniorów. Na co koordynatorzy zwracali uwagę? – Dla mnie ważna była szczerość. Pamiętam jedną panią, która w ankiecie napisała, że leczyła się na depresję po menopauzie. Bała się, że to ją zdyskwalifikuje – wspomina Kaluga.

Czytaj też: Terapeutyczne zdolności przyrody

Dając trochę, dostajesz bardzo dużo

Wolontariusze będą się opiekować noworodkami w szpitalu im. Franciszka Raszei w Poznaniu. To miejska placówka, gdzie rocznie rodzi się 1300–1400 dzieci. Kilka lat temu przeszła gruntowny remont. Teraz jest tam m.in. pięć jednoosobowych pokoi porodowych, każdy w innym kolorze. Rodzącym może towarzyszyć partner, mogą też wybrać poród w wodzie.

Urząd Miasta na program „Senior maluszka tuli” przeznaczył ponad 20 tys. zł. – Szpital zawsze był otwarty na nowinki. Nie jesteśmy wielką porodówką, ale bardziej kameralną, rodzinną – mówi Eryk Matuszkiewicz, lekarz toksykolog i rzecznik prasowy szpitala. – Oprócz słuchu i smaku dziecko odbiera świat zmysłem dotyku. To powoduje, że niemowlaki szybciej dochodzą do zdrowia.

Które dzieci będą tulić seniorzy? – Przede wszystkim te, których rodzice wyrażą na to zgodę. Wcześniaki, maluchy po porodzie z komplikacjami oraz takie, które zostaną przyjęte, bo tego będzie wymagał stan ich zdrowia. Rodzice często nie mogą być cały czas z dziećmi, bo w domu albo jest starsze, wymagające opieki rodzeństwo, albo mieszkają za daleko – mówi Matuszkiewicz. – A także te dzieci, które mamy z różnych przyczyn zostawiają w szpitalu i nie wracają.

Polskie prawo daje kobietom możliwość zostawienia dziecka w szpitalu bez konsekwencji prawnych. Jeśli w ciągu sześciu tygodni matka się nie zgłosi, ośrodki adopcyjne szukają nowej rodziny. Matuszkiewicz mówi, że w szpitalu im. Raszei taka sytuacja dotyczy ok. 1 proc. dzieci.

Nie boi się pani takich obciążających historii? – pytam jedną z wolontariuszek.

Ani trochę. Taka pomoc to czysta radość. Zgłosiłam się do programu z egoistycznych pobudek. Moje wnuki mieszkają za granicą, a ja mam w sobie pokłady ciepła, którymi chętnie się podzielę – mówi pani Barbara. Ma 65 lat i jest wolontariuszką w poznańskim hospicjum Palium dla dorosłych. – Dając od siebie trochę, będziemy otrzymywać bardzo dużo.

Czytaj też: Nauczmy dzieci ufać samym sobie

„Terapia sercem”

Prawie trzydziestka wolontariuszy, w tym jeden mężczyzna, jest po pierwszym etapie szkolenia. Teraz pracują indywidualnie z położnymi. Potem personel przekaże spostrzeżenia koordynatorkom programu, a one wybiorą ok. 20 seniorów, którzy najprawdopodobniej już w październiku będą utulać maluszki.

Porodówka w szpitalu im. Raszei nie jest jedyna. Do podobnego pomysłu przymierza się Ginekologiczno-Położniczy Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu (zwany szpitalem przy Polnej). To największa placówka położnicza w województwie wielkopolskim.

W maju ubiegłego roku Anna Zoll, reżyserka z Poznania, odebrała w Cannes nagrodę w konkursie organizowanym przez Nespresso Talents. Statuetkę i drugie miejsce zdobyła za krótkometrażowy film „Terapia sercem”, opowiadający o pielęgniarce, która opiekuje się porzuconymi w szpitalu dziećmi. We wzruszającej finałowej scenie kładzie noworodka na odkrytej piersi i śpiewa mu kołysankę. Zoll kręciła na jednym z oddziałów szpitala przy Polnej, a po zdobyciu nagrody zwróciła się do lecznicy z pomysłem, by wolontariusze tulili dzieci. Program jest na etapie opracowywania procedury.

Musimy zadbać o wiele rzeczy. To przede wszystkim selekcja wolontariuszy, a potem szereg szkoleń, badania, kwestie bezpieczeństwa i ochrony danych osobowych. Działamy od podstaw – mówi Lesław Ciesiółka, rzecznik szpitala. – Kiedy ogłosiliśmy, że zamierzamy zrobić coś takiego, dostaliśmy mnóstwo zgłoszeń od naszego personelu. To m.in. pracujące już z dziećmi pielęgniarki oraz pracownicy administracji.

Pierwsza zgłosiła się Agnieszka, córka Anny Zoll. – Ma 17 lat i wie, co znaczy dla mnie ten film. Nie może się doczekać, kiedy to wszystko w końcu się zacznie – mówi reżyserka i przyznaje, że największym problemem jest zebranie pieniędzy. – Chodzimy i prosimy, ale na razie z marnym skutkiem. Może program z Raszei otworzy innym oczy i zwiększy przychylność. Potrzebujemy 50 tys. zł, które chcemy przeznaczyć m.in. na utworzenie platformy informacyjnej, która będzie punktem kojarzącym szpitale, ośrodki proadopcyjne czy domy dziecka z wolontariuszami. Liczę, że nasza sprawa teraz nabierze tempa.

Ważny raport UNICEF: Dzieci ofiarami przemocy na szokującą skalę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną