Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Co poszło nie tak w akcji „Nie świruj, idź na wybory”

Od kilku dni Polska żyje akcją „Nie świruj, idź na wybory”, która miała zachęcać do udziału w październikowym głosowaniu. To, co zdaniem organizatorów było dowcipne i niewinne, stało się przedmiotem dyskusji i sporów. Co tylko dowodzi, że nie tak łatwo przeprowadzić kampanię społeczną.

Pomysł na kampanię „Nie świruj, idź na wybory” wyszedł od fotografa Tomasza Sikory. Hasło miało być chwytliwe i młodzieżowe, a idea banalna – wystarczyło nakręcić krótki film, w którym zabawnemu czy nietypowemu zachowaniu towarzyszyła wspomniana fraza. Kiedy w internecie pojawiły się pierwsze takie materiały, m.in. z Januszem Gajosem, mało kto podejrzewał, że akcja okaże się przedmiotem dyskusji i krytyki. Tak się stało po publikacji nagrania z Wojciechem Pszoniakiem, robiącym przed kamerą dziwne miny i ruszającym rękoma w nieskoordynowany sposób. Co się stało między jednym a drugim filmikiem?

„Nie świruj, idź na wybory” z Wojciechem PszoniakiemFacebook„Nie świruj, idź na wybory” z Wojciechem Pszoniakiem

„Nie świruj” budzi oczywiste skojarzenia

Można zakładać, że twórcy zdecydowali się skorzystać z określenia „nie świruj” w znaczeniu podawanym przez słownik mowy potocznej – czyli „nie wygłupiaj się”. Ot, próba sięgnięcia po slang, żeby przyciągnąć nastoletniego, niezaangażowanego obywatela. Dość szybko młodzieżowe „świrowanie” stało się jednak tym, z czym słowo „świr” kojarzy się od dawna – z osobą chorą czy zaburzoną psychicznie. I takie odniesienia zaczęły się pojawiać w filmikach.

Akcja, która miała zachęcać do udziału w wyborach, przyczyniła się do stygmatyzacji chorych. Co jest tym gorsze, że w polskim społeczeństwie są to grupy już i tak bardzo marginalizowane, a często zupełnie zaniedbane przez państwo. Nietypowe zachowania, które pojawiają się w filmikach w negatywnym kontekście, dla osób dotkniętych chorobami i zaburzeniami psychicznymi to często codzienność.

Reklama