Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Jak policjanci powstali z milicjantów i dlaczego historia toczy się kołem

30 lat temu podjęto ryzykowną decyzję o przekazaniu nowemu premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu listu o sytuacji w Milicji Obywatelskiej. 30 lat temu podjęto ryzykowną decyzję o przekazaniu nowemu premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu listu o sytuacji w Milicji Obywatelskiej. Forum
30 lat temu podjęto ryzykowną decyzję o przekazaniu nowemu premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu listu o sytuacji w Milicji Obywatelskiej. Tak się zaczęła rewolucja, w której mieliśmy – jako tygodnik – swój udział.

Z pewną dozą nieśmiałości chciałbym się jednak pochwalić. Decyzją Zarządu Głównego Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Policjantów otrzymałem „Krzyż Niepodległości z Gwiazdą KL. I” za wybitne zasługi patriotyczne i działalność dla NSZZ Policjantów.

To zarazem uznanie dla mojej „Polityki” – tej dzisiejszej i tamtej sprzed 30 lat. Związkowi policjanci to podkreślali, więc przekazuję dalej. Ostatniego września 1989 r. na naszych łamach pojawił się artykuł o buncie 54 milicjantów z prowincjonalnej komendy w Piekarach Śląskich (wówczas Miejskiego Urzędu Spraw Wewnętrznych) pt. „Bez względu na barwy”.

Decyzja milicji na miarę rewolucji

Za tym niewiele mówiącym tytułem krył się opis brawurowej niemal odwagi i wielce ryzykownej decyzji przekazania nowemu premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu listu o sytuacji w Milicji Obywatelskiej. Do korespondencji dołączono propozycje demokratycznych zmian. Premier otrzymał pismo 7 września; następnego dnia poznałem jego treść. Chciałem poznać motywy.

Autorami listu byli kapitanowie Roman Hula, zastępca szefa MUSW ds. MO, i Janusz Strzyczkowski. W następnych dniach podpisywali się pod nim pozostali mundurowi – w sumie sygnowało go 85 piekarskich funkcjonariuszy. Prawie cała komenda. Pragmatyka służbowa nie pozwalała na swobodny dostęp do sygnatariuszy. Nie chcemy niczego robić poza plecami naszych przełożonych, tłumaczył wtedy Hula: – Nie chcemy też anonimowości, mamy nazwiska, stopnie, swoje racje. Na rozmowę musi pan uzyskać zgodę wojewódzkiego szefa, żeby potem nie było pretensji, zadrażnień i konsekwencji służbowych. Na zgodę płk. Zdzisława Wewera, szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach, czekałem prawie dwa tygodnie.

Reklama