Jak martwe kozy na wiślańskiej wyspie stały się sprawą wagi państwowej.
W kampanii temat wydawał się idealny. Po pierwsze, kozy były częścią ekologicznego unijnego projektu. Po drugie, projekt realizował stołeczny platformerski, znienawidzony przez PiS ratusz. A po trzecie, właścicielem zwierząt był muzułmanin, uchodźca z Dagestanu, obywatel Rosji. Nie dość, że źle zajmował się zwierzętami (12 kóz padło), to jeszcze wyzyskiwał polskiego bezdomnego – za pracę dając mu 50 zł miesięcznie i pół kilo parówek.
Pogromcy pytona
Sprawę kóz ujawnił i nagłośnił na całą Polskę Dawid Fabjański, szef Animal Rescue Polska.
Polityka
42.2019
(3232) z dnia 15.10.2019;
Społeczeństwo;
s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Koza nostra"