Miał rzymskokatolicki kamieniarz Kolibski z Wąwolnicy zakład pod nazwą Bazalt, w którym robił różne rodzaje nagrobków, orły w koronach, świętych i frasobliwe anioły. Słynął z ręcznej roboty, dłutko i młotek, liternictwo łacińskie i hebrajskie. Mawiał, że talent dany mu przez Boga powinien być używany w zbożnym celu. Kamieniarz brał każde zlecenie, bo praca była dla niego i zarobkiem, i modlitwą.
Ten Bazalt ktoś mu w czerwcu w drobiazgi rozwalił. Z działki przy szosie na Nałęczów dobiegał rano ryk dieslowskiego silnika i szalejącej stali.