Najpierw były reportaże śledcze dziennikarzy TVN24. Jeden o traktowaniu podległych mu księży przez abp. Leszka Sławoja Głódzia, metropolitę gdańskiego, byłego biskupa polowego Wojska Polskiego, o jego majątku oraz polityce finansowej. Drugi, uzupełniający, o finansach Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.
Po emisji materiałów zawrzało. W obronie metropolity stanęła część diecezjalnego duchowieństwa, w tym księża funkcyjni, tworzący administracyjny aparat kościelny. Reportaż Leszka Dawidowicza uznali za kłamliwy, zmanipulowany, agresywny. Oświadczenie wysłali do Polskiej Agencji Prasowej.
Abp Głódź w stylu wojaka
W tym samym duchu odezwał się wkrótce potem redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski. W komentarzu ocenił materiał jako skrajnie nierzetelny i zmanipulowany w kwestii majątku osobistego Głódzia i jego polityki finansowej. Przeciszewski twierdzi, że metropolita dzięki niej spłacił długi diecezji, a nie wybudował sobie „pałac”, a w ogóle to jest człowiekiem ciepłym, przyjaznym, no może odrobinę w stylu wojaka.
Ważnym elementem rozładowywania kryzysu było podkreślanie, że księża opowiadający w reportażu o tym, jak wulgarnie i poniżająco potrafi się zachować abp Głódź, wystąpili anonimowo. Rzeczywiście, mogło to osłabiać ich wiarygodność w odbiorze widzów, choć w mediach, nie tylko polskich, dopuszcza się taką sytuację, jeśli poprosi o to występująca w nich osoba.
Czytaj także: Prześwietlamy majątek Kościoła
16 księży przerywa milczenie
Nowy zwrot akcji nastąpił we wtorek 29 października, pięć dni po emisji reportażu.