Powody utworzenia stanowiska pełnomocnika ds. praw człowieka są dwa: po pierwsze, chodzi o wysokiego rangą urzędnika, który wypowiadałby się w sprawach przestrzegania przez PiS praw obywatelskich – przede wszystkim dotyczących polskiego prawa i praktyki jego stosowania, jeśli zostaną ocenione przez Komisję Europejską, Trybunał Praw Człowieka, Trybunał Sprawiedliwości UE czy Komisję Praw Człowieka ONZ. Jak pisała Ewa Siedlecka, byłby to „anty-Bodnar”. Lub – i to prawdopodobny drugi powód powołania pełnomocnika – to grunt pod to, co się zdarzy. Nowego rzecznika po Bodnarze nie da się wybrać, bo Senat nie zaakceptuje kandydatów PiS.
Kim jest Marcin Warchoł?
Pochodzi z Niska na Podkarpaciu. Portalowi wPolityce.pl opowiadał, że nie wstydzi się etykietki „słoika”. „20 lat temu wybrałem prawo trochę z braku pomysłu na to, co robić po maturze. W myśl zasady, że jeśli nie wiesz, co chcesz studiować, idź na prawo. To o tyle wdzięczny kierunek, że otwiera wiele drzwi i żadnych nie zamyka” – wspominał. Po skończeniu prawa na Uniwersytecie Warszawskim napisał doktorat pod kierunkiem prof. Piotra Kruszyńskiego o „Nadużyciu prawa w polskim procesie karnym w świetle orzecznictwa i doktryny polskiej i obcej”. A potem habilitację: „Ciężar dowodu w procesie karnym. Studium prawnoporównawcze”.
Kiedy w 2005 r. PiS po raz pierwszy wygrał wybory, Warchoł pracował na uniwersytecie. Na pierwszym roku seminarium doktorskiego w czasie dyskusji o reformach wprowadzanych przez nowego ministra sprawiedliwości Warchoł oświadczył, że reformy Ziobry są dobre i konieczne.