Na skrzypcach Jana Batora, milicjanta w stanie spoczynku, a hobbystycznie lutnika, gra cały świat. Przez przypadek nawet jedna z kapel grających dla ojca Rydzyka.
Dłubiąc skrzypki, Bator szuka natchnienia, podziwiając podhalańskie widoki z okna. Tak zapierające dech, że o zmierzchu pod jego domem we wsi Mizerna, postawionym za dolary, które zapobiegliwa góralska babka przywiozła w 1920 r. z amerykańskiej emigracji, natrętnie umawiają się na schadzki zakochani. Muszą przy tym toczyć jakieś poważne rozmowy, bo wypalają tyle papierosów, że wyniósł im słoik. Niech się kochają, nie śmiecąc.
Lecz ostatnio bardziej niż romantyczność Batorowi gra na nerwach polityka.
Polityka
5.2020
(3246) z dnia 28.01.2020;
Społeczeństwo;
s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Janko milicjant"