Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Polska się wyludnia i starzeje. Jesteśmy skazani na katastrofę?

W perspektywie 2050 r. wiele polskich miast wyludni się nawet o połowę – tak mówią prognozy dla Zamościa czy Tarnowa. W perspektywie 2050 r. wiele polskich miast wyludni się nawet o połowę – tak mówią prognozy dla Zamościa czy Tarnowa. Justin Main / Unsplash
Wymieramy. Jakkolwiek ponuro brzmi to stwierdzenie, jest faktem potwierdzonym przez statystyki demograficzne. Zgodnie z danymi GUS wymieramy od 2012 r., z wyjątkiem 2017, kiedy liczba urodzeń nieco przewyższyła liczbę zgonów.

2019 r. według wstępnych jeszcze szacunków GUS zakończył się ujemnym bilansem demograficznym, czyli nadwyżką zgonów nad urodzeniami w wysokości blisko 35 tys. osób. Urodziło się 375 tys. dzieci, o 13 tys. mniej niż rok wcześniej. Bywało gorzej w latach 2002–05, bywało jednak bez porównania lepiej – w 1983 r. urodziło się blisko 724 tys. dzieci.

Czytaj także: Znikający Polacy

Z depresją urodzeniową już jesteśmy bez szans

Do tych pięknych czasów nie ma powrotu, bo już od 30 lat, czyli praktycznie od początku transformacji, trwa depresja urodzeniowa – dzietność obniżyła się poniżej progu zastępowalności pokoleń, który określa się na 2,10–2,15 (jest tak wtedy, gdy na 100 kobiet w wieku rozrodczym, czyli w wieku 15–49 lat, przypada 210–251 dzieci). W 2018 r. dzietność w Polsce osiągnęła 1,43 i nawet wieś, tradycyjnie bardziej dzietna, nie ratuje sytuacji, dzietność na wsi sięga bowiem także ledwie 1,45.

Rozrodczość to bardzo złożony temat, o zachowaniach prokreacyjnych decyduje wiele czynników. Najważniejsze są dziś przemiany cywilizacyjne powodujące, że młodzi ludzie później wchodzą w regularne związki i coraz później decydują się na pierwsze dziecko. Zmieniają się modele kariery życiowej, która w coraz większym stopniu związana jest z kosztownymi inwestycjami w dziecko, jego zabezpieczenie materialne i wykształcenie.

Czytaj także: PiS nowego programu socjalnego nie ma. Tylko litanię dobrych chęci

Rośnie autonomia kobiet związana z ich przewagą nad mężczyznami, jeśli chodzi o poziom wykształcenia, co przekłada się na samodzielność ekonomiczną i jednocześnie burzy „tradycyjne” wzory kulturowe, kiedy to mężczyzna w związku dysponował lepszym wykształceniem i większym portfelem.

Reklama