Urlopy w Finlandii są długie, dwukrotnie dłuższe niż w Polsce. Choć na tle Europy ze swoimi 20 tygodniami, czyli 140 dniami roboczymi płatnego urlopu, i tak wypadamy całkiem nieźle.
W Finlandii właśnie dodatkowo je wydłużono, żeby zachęcić rodziców do sprawiedliwego podziału wolnego. Czas spędzony z mamą i tatą to najlepsza inwestycja, jaką można zrobić w trosce o kolejne pokolenia – przekonywał rząd. Zresztą nie bez racji; cała nowoczesna psychologia zbudowana jest na odkryciu, że mapy mózgowe, które tworzą się w najwcześniejszym dzieciństwie pod wpływem relacji z opiekunem, to albo wielki kapitał, albo przyczyna wielu późniejszych problemów. A mapy te są niezmienne.
Zaangażowanie ojców a przyrost naturalny
Rząd, bazując na dotychczasowych doświadczeniach, wierzy, że świeżo upieczeni rodzice docenią tę decyzję. Z tamtejszych diagnoz wynika, że to raczej kobiety biorą rolę hamulcowego, gdy para zaczyna rozmawiać o dzieciach. Większy udział ojców w wychowaniu miałby zmniejszyć te obawy. Tak się składa, że w krajach Europy, w których włączają się czynnie w rodzicielstwo, przyrost naturalny jest największy.
Decyzja Finów to kolejny etap wielkiej rewolucji, którą ich rząd rozumie i której jesteśmy świadkami: w jedno pokolenie wzorce życia rodzinnego przetasowały się i rozkładają po nowemu. Roczniki powojenne, czyli dzisiejsi dziadkowie, nie wyobrażały sobie jeszcze mężczyzny z wózkiem. Dziś tata na placu zabaw to oczywista oczywistość. Wstyd przyznać, że nie zmienia się pieluch.