Wtorek 10 marca. O godz. 13:00 podano informację o zwiększeniu limitu książek do wypożyczenia w BUW-ie z ośmiu do 20. W ten sposób biblioteka ma zachęcać do pracy w domu. Przez kolejne trzy godziny nadal przychodzą maile od wykładowców, przekonanych, że zajęcia na razie będą odbywały się normalnie. A już o 16:00 ogłoszono zarządzenie rektora o odwołaniu zajęć i zamknięciu Biblioteki UW od 11 marca do 14 kwietnia. Kilka minut później studenci masowo ruszają wypożyczać książki na okres przymusowych ferii. Najszybsi mają jeszcze szansę zdążyć przed największą kolejką. Osoby, które przyjdą o 19:00, będą stały w kolejce do 22:30. Ostatni student wyjdzie stąd o północy.
Czytaj też: Koronawirus w Polsce to ostry test dla służby zdrowia
Wielka kolejka do BUW-u
Studenci ustawili się w dwie kolejki. Łukasz z wydziału historii wykazał się sprytem, bo stanął w tej krótszej. Wprawdzie musiał skorzystać z maszyn samoobsługowych, ale dzięki temu czekał tylko półtorej godziny. – Kilka godzin temu śmiałem się z koleżanki, która mówiła, że mają zamknąć UW przez koronawirusa – mówi. Przez najbliższy miesiąc nie będzie miał zajęć, więc pouczy się w domu – tak jak wszyscy, którzy szturmowali bibliotekę w tym czasie. Niektórzy przyszli tu prosto z zajęć, tak jak grupa studentek lingwistyki stosowanej. – Skończyłyśmy o 20 w budynku naprzeciwko i od razu przyszłyśmy tutaj – mówią. Inni jechali z drugiego końca miasta po najważniejsze pozycje do esejów i egzaminów. Pojawili się nawet studenci z innych uczelni, którzy uważają BUW za lepiej wyposażoną od ich bibliotek. Wszyscy rozmówcy „Polityki” zgadzają się z Łukaszem: – Paradoksem jest to, że zamknęli UW, żeby nie było dużych skupisk studentów, a w efekcie jesteśmy wszyscy tutaj.