Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Lekarz z Bydgoszczy: W walce z wirusem służymy za mięso armatnie

W czasie jednego dyżuru powinienem 30–40 razy wymienić kombinezon i mieć do dyspozycji 30–40 par rękawic, okularów ochronnych i jeszcze maseczki. W czasie jednego dyżuru powinienem 30–40 razy wymienić kombinezon i mieć do dyspozycji 30–40 par rękawic, okularów ochronnych i jeszcze maseczki. Jonathan Borba / Unsplash
Moi koledzy sami sobie szyją maseczki, a inni drukują przyłbice na drukarce 3D. To obraz głębokiego smutku i niemocy – opowiada Bartosz Fiałek z OZZL.

AGATA SZCZERBIAK: – Jest pan młodym lekarzem, który uważa, że „pracownicy ochrony zdrowia są niczym robotnicy sprzątający okolicę Czarnobyla po wybuchu reaktora jądrowego”. Mocne słowa.
BARTOSZ FIAŁEK: – Utkwiło mi w pamięci, że osoby, które na początku porządkowały skażony obszar, nie miały pojęcia, że zagrożenie jest śmiercionośne. Nie powiedziano im, że narażają się na utratę życia. Dzisiaj w Polsce część lekarzy w ogóle nie ma dostępu do środków ochrony osobistej, czyli maseczek, gogli, przyłbic oraz kombinezonów. Oczywiście promieniowanie w Czarnobylu było groźniejsze niż koronawirus, ale chodzi o to samo: pracownicy ochrony zdrowia bez zabezpieczenia są wysyłani na pierwszą linię frontu, niczym mięso armatnie.

Takie alarmistyczne wiadomości spływają do specgrupy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, której jest pan przewodniczącym?
Dziennie dostaję 20–30 wiadomości, ok. 90 proc. dotyczy deficytu środków ochrony osobistej. Mimo że walczymy z przeciwnikiem, który jest bardzo silny, lekarze mają najczęściej do dyspozycji jednorazowe fartuchy fizelinowe i maseczki chirurgiczne, które chronią tylko pozornie.

To dlatego dyrektorzy i pracownicy szpitali organizują zbiórki brakujących maseczek i kombinezonów? Takie głośne apele wystosował ostatnio m.in. szpital zakaźny w Bydgoszczy i szpital uniwersytecki w Krakowie.
Tak, ale nie ma możliwości, by jakakolwiek społeczna inicjatywa zaspokoiła ogromne, niekończące się wręcz zapotrzebowanie. Po kontakcie z każdym podejrzanym o zakażenie koronawirusem lekarz powinien wymieniać kombinezon, żeby nie zakażać kolejnych pacjentów.

Reklama