Za Franciszkiem ustawiono średniowieczny krucyfiks i ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Aranżacja była przemyślana. Krucyfiks ocalał nietknięty z pożaru rzymskiego kościoła św. Marcelego. Noszono go przed wiekami w procesjach podczas morowej zarazy w Wiecznym Mieście.
Religia komunikuje się z wyznawcami za pomocą znaków, symboli i rytuałów, które są im od pokoleń znane, działają na wyobraźnię, tworzą z nich wspólnotę wiary i ludzkiego losu. Ten sam krucyfiks towarzyszył jubileuszowi 2000-lecia chrześcijaństwa za pontyfikatu św. Jana Pawła II. Papież z Polski prosił wtedy o przebaczenie grzechów Kościoła.
Na pustym placu św. Piotra Franciszek przywołał scenę z Ewangelii, kiedy Jezus wraz z uczniami przeprawiał się łodzią przez jezioro. Nagle rozpętała się burza. Apostołów ogarnął strach, zbudzili śpiącego Jezusa. Jezus najpierw uciszył żywioł, a gdy nastała cisza, zapytał: Czemu się lękacie, brakuje wam wiary? I my dzisiaj też jesteśmy jak ci uczniowie Jezusa – mówił papież – jesteśmy w tej samej łodzi, słabi i zdezorientowani, i wszyscy potrzebujemy wzajemnego pocieszenia i wsparcia. Ludzie wierzący mogą je czerpać z wiary i modlitwy.
Solidarność w walce
Jednocześnie Franciszek zachęcił do refleksji nad tym, że „nasze życie jest utkane i podtrzymywane przez zwykłych ludzi: lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarki, pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźników, stróżów porządku, księży, zakonnice i bardzo wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam, i jesteśmy wezwani do budowania jedności”. Po świecku mówiąc, papież apelował o solidarność w walce z zagrożeniem. Pandemia jest przecież testem nie tylko wydolności instytucji, ale też jakości relacji międzyludzkich.
Widok pustych ulic Wiecznego Miasta przypomina, że normalnie na uroczystości Wielkiego Tygodnia ściągają do Rzymu miliony wiernych i turystów.