Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Maseczka na brodzie. Warszawskie obserwacje

Na ulicach Warszawy podczas pandemii koronawirusa Na ulicach Warszawy podczas pandemii koronawirusa Adam Chełstowki / Forum
Na przykładzie mieszkańców stołecznego Mokotowa można powiedzieć, że owszem, zasłaniamy twarz, ale niekoniecznie tę jej część, co trzeba.

Maseczki, względnie inne robocze osłony na usta i nos, obowiązują w Polsce od 16 kwietnia. Władza tłumaczyła, że jesteśmy w takim punkcie rozwoju pandemii koronawirusa, że do niedawna nie musieliśmy ich nosić, ale teraz już tak. Nawet nie po to, by chroniły nas, ale innych, bo maska ma zatrzymać to, co przy okazji kaszlnięcia czy kichnięcia rozpyla się wokół.

Czytaj też: Czy maski jednorazowe można zdezynfekować w domu

Psy nie lubią maseczek

Dzień pierwszy z maseczką. Słoneczny, ciepły. Na pierwszy rzut oka mokotowianie wzięli sobie nakaz do serca i mają na twarzach maski albo coś, co je przypomina. Pani z pieskiem też, ale na brodzie, podobnie jak kilka innych osób. Nieduży pies poszczekuje groźnie na przechodniów w maskach, jakby drażnił go widok zasłoniętych twarzy. Niecodzienny i dla człowieka, i dla czworonoga.

We wszystkie mokotowskie psy wstąpił jakiś niepokój. Przy sklepie spożywczym przywiązany do stojaka ratlerek złości się na każdego. Może na maski, a może nie podoba mu się przymusowe parkowanie w miejscu rowerowym, może to dla jego psiej godności sprawa honoru? Trudno zgadnąć. Im dalej, tym psia obserwacja coraz bardziej się potwierdza. Trzymany mocnym uściskiem owczarek niemiecki szczeka na widok zamaskowanej twarzy już z odległości kilkudziesięciu metrów, a im krótszej, tym donioślej. Wtóruje mu pies z balkonu, więc już nie wiadomo, czy szczeka na maskę, czy do wroga z piętra wyżej.

Tzw. kwiat Mokotowa prezentuje własne podejście do masek i zakazu zbierania się powyżej dwóch osób.

Reklama