KATARZYNA CZARNECKA: – Polacy są cierpliwi?
BARBARA FATYGA: – Wydaje mi się, że tak.
Można odnieść wrażenie, że w obliczu obecnych działań władzy – parciu do wyborów, projektach zmian w prawie dotyczącym przerywania ciąży, edukacji seksualnej czy udziału dzieci w polowaniach – jednak tę cierpliwość tracą i się buntują?
Nie, w tych sprawach ważne jest według mnie coś zupełnie innego.
Co?
Chętnie wyjaśnię. Jest pani gotowa na krótki wykład?
Tak, proszę.
Zacznę od pewnego rozróżnienia. Wydaje się teoretyczne, ale jestem zwolenniczką tezy, że teoria jest nie tylko istotna dla życia społecznego, lecz także działa w praktyce. Chodzi o różnicę między kulturą a cywilizacją. Zgodzi się pani, że o tym drugim terminie zapomnieliśmy?
Czytaj też: Najpierw trzeba się przyznać do winy. Polacy i Żydzi w czasie próby
Zgodzę się.
Właśnie. Umknęły nam słowa Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: „kultura to nie żaden cud, lecz zwykła świeczka”. To, co konieczne na poziomie tej zwykłej świeczki, czyli pewnego rodzaju normatywne uregulowanie życia społecznego, wiąże się ze starym terminem „cywilizacja”. Cywilizowani ludzie wiedzą, że coś uchodzi, a coś nie uchodzi, coś wypada, a coś nie wypada. I ten, który norm nie przestrzega, traci, że tak powiem, zdolności honorowe, przestaje być uważany za przyzwoitego.
My, niestety, nie jesteśmy dobrze ucywilizowanym narodem. Dziś spora część społeczeństwa funkcjonuje w kulturze jako ekstraordynaryjnym, odświętnym stanie, w którym chodzi głównie o quasi-uniesienia duchowe.