Sprawa Izabeli Pek, którą Polska poznała jako rozgoryczoną „złamanymi obietnicami małżeństwa” porzuconą kochankę byłego posła Stanisława Pięty, wydawała się zamknięta. Ale kilka dni temu dawna modelka opublikowała swoją korespondencję z wieloma innymi prominentami PiS. Wynika z niej, że aktywnie uczestniczyła w życiu partii w roli kogoś w rodzaju społecznego doradcy. Za tę nielekką, ale chętnie przyjmowaną pracę konserwatywni dygnitarze odwdzięczali się fantazjowaniem o jej pośladkach.
Izabela Pek w Dudabusie
Izabela Pek da się lubić. Na twitterowym profilu wisi przypięty wywiad rzeka z sierpnia zeszłego roku, udzielony Radiu Opornik i Sokowi z Buraka. Z tekstu przebija ogromne, wieloletnie zmęczenie, ale widać też np. autentyczną troskę o zwierzęta. Pek przyznaje, że po ojcu, który zginął w wypadku, kiedy miała trzy lata, zostały jej wspomnienia w postaci pliku zdjęć z pogrzebu – a ona sama na tych zdjęciach zajmuje się głównie dłubaniem w nosie. Rozbrajający fragment. Mieszanka niewyparzonego języka, zmysłu do skandali i głębokiej niezgody na polityczne krętactwa przypomniała mi wszystko, co było najlepszego w tygodniku „NIE”, niegdyś jednym z bardziej poczytnych tytułów w kraju.
Pek bardzo chciała zrobić karierę w dziennikarstwie, próbowała też sił w egzaminach do szkoły policyjnej w Słupsku. Nie wyszło. Za to szeroko otwarły się dla niej drzwi do marzenia wielu innych dziewczyn, czyli modelingu. Od wczesnej młodości angażowała się w życie partii – PiS, bo pochodzi z konserwatywnej rodziny i te wartości były dla niej ważne.