Jej przemówienie, najwyraźniej naśladujące słynne swego czasu przemówienie wyborcze Ivanki Trump, trzeba ocenić jako przewrotne i gorszące. Jest na to powiedzenie: ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Jednak co przystoi diabłu, nie przystoi człowiekowi.
Apel Kingi Dudy. Dlaczego nie w kampanii?
Gdy usłyszałem słowa Kingi Dudy: „żeby nikt w naszym kraju nie bał się wyjść z domu, bo niezależnie od tego, [...] kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi” i „nikt nie zasługuje na to, aby być obiektem nienawiści”, miałem przez ułamek sekundy złudzenie, że oto jestem świadkiem rebelii. Córka człowieka, który na prawo i lewo rzuca kalumnie i oszczerstwa, wzięła mikrofon i zamiast powiedzieć, co jej reżyser spektaklu powiedzieć kazał, pozwoliła sobie na zawoalowaną krytykę swojego ojca i całej rządzącej formacji. Jednak zanim sekunda zapadła się bezpowrotnie w przeszłość, zdołałem sobie uprzytomnić, że to właśnie była ta kwestia, którą jej wypowiedzieć kazano. Bo z obłudą jest już tak, że jeśli jest się w niej naprawdę konsekwentnym, to jednych zbija się z tropu, a innych przekonuje do swych szczerych intencji. I faktycznie widzę w internecie wiele przychylnych komentarzy, z aprobatą odnoszących się do przesłania młodszej pani Dudy.
Czytaj też: Panie Andrzeju, to się już nie sklei
Pokojowe przesłania zawsze mają wzięcie. Dlatego nie szczędzą ich publiczności polityczni złoczyńcy, chętnie maskujący nimi swoją bezwzględność i brutalność.