Przemoc w sądzie. Trzy przykłady
1. Sąd Rejonowy w Opocznie. Pan został oskarżony o znęcanie się nad żoną przez pięć lat, często pod wpływem alkoholu (doszło m.in. do uszkodzenia zębów partnerki). Sędzia uznał go winnym i skazał na – uwaga – 500 zł grzywny. Powtórzmy: pięć lat znęcania, 500 zł grzywny. W apelacji od tego wyroku przywołano wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie, który skazał pewnego pana za wykroczenie polegające na tym, że będąc nietrzeźwym, oddał mocz na trawnik. Również musiał zapłacić 500 zł grzywny.
Czytaj też: Dlaczego PiS boi się konwencji stambulskiej
2. Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia. Pani, wskutek wieloletniej przemocy doznawanej ze strony męża, uciekła w alkohol. Uzależniła się, ale poszła do szpitala psychiatrycznego na sześciotygodniowy odwyk, który ukończyła z powodzeniem. Na rozprawie pan otwarcie przyznał: tak, faktycznie przemoc była, ubliżał, wyzywał, groził śmiercią... Sąd go pyta: a jak pan się z tym czuł, no, z tym uzależnieniem żony? Odparł, że był sfrustrowany. Sąd uznał, że nie można panu postawić zarzutu przemocy wobec żony, bo jego zachowanie, cokolwiek naganne, wynikało przecież z uzasadnionej frustracji.
3. Sąd Okręgowy w Łodzi. Biegli psychologowie i psychiatrzy stwierdzili, że kilkunastoletnia dziewczynka jest ofiarą przemocy ze strony ojca. Natomiast ojciec zindoktrynował dziecko, nastawił je przeciw matce. Ta chciała się rozwieść, bo ich małżeństwo się rozpadło, ale on wmówił córce, że mama jej nie kocha, że odeszła do innego mężczyzny, że ich porzuciła.