Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Nabór do szkół średnich? Wszystko stoi na głowie

Listy przyjętych do szkoły średniej w Częstochowie Listy przyjętych do szkoły średniej w Częstochowie Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Uczyć się w szkole, która nie weszła do pięćsetki najlepszych placówek w Polsce? Kompletnie nieznanej? Co za wstyd! Przynajmniej teoretycznie. A na tym nie koniec problemów.

Rankingi liceów i techników tak namieszały uczniom w głowach, że ci nie chcą iść do żadnych innych miejsc. Byłby to straszny obciach. Uczyć się w szkole, która nie weszła do pięćsetki najlepszych placówek w Polsce? Kompletnie nieznanej? Co za wstyd!

Także rodzicom poprzestawiało się w głowach od tych rankingów. Kiedy byłem na grillu u znajomych, usłyszałem, jak straszą syna, że z takim nastawieniem do nauki to na pewno skończy w budowlance w Zgierzu. Całe towarzystwo zarechotało, a najbardziej koledzy chłopca. Budowlanka? Dowcipni są starzy, nie ma co. Trzeba by mieć niezłego pecha, żeby tam trafić.

Czytaj też: Czy warto wybrać popularne liceum?

Jak się łowi uczniów do szkół spoza rankingu

Dyrektor jednej z takich szkół w Łodzi narzekał, że tak źle jeszcze nie było. Do jednej klasy dwoje chętnych, do drugiej pięcioro, do pozostałych dwóch nikt. I co mamy robić? Szkołę zamykać, gdy rynek pilnie potrzebuje fachowców? Na szczęście pół roku temu kazał swoim nauczycielom odbyć pielgrzymkę po okolicznych podstawówkach. „Ale po co, panie dyrektorze, przecież do nas nikt nie chce przyjść?”. Dyrektor przeszkolił jednak pracowników, aby wiedzieli, co mówić. Trzeba trafić do uczniów, którzy jeszcze nie wiedzą, że będą chcieli się u nas uczyć. Lepszy bowiem rydz niż nic.

Odwiedzanie szkół zaplanowano na początek drugiego semestru. Dyrektorka podstawówki bardzo się zdziwiła, gdy dowiedziała się, że ma gości z „budowlanki”. Klasy ósme były zdziwione jeszcze bardziej. „My do budowlanki? Nigdy w życiu”. Ktoś zażartował, że Mateusz tam chce iść. Oraz Kinga! Tak, Kinga tam składa papiery. Ale jaja, Kinga i Mateusz do budowlanki. Słyszeliście newsa? Mateusz i Kinga wybierają się do budowlanki! Do budowlanki frajerzy idą. XD! XD! XD!

Goście poczekali, aż uczniowie się uspokoją. Potem zaczęli tak, jak im dyrektor kazał. „12 sierpnia, gdy zostaną ogłoszone wstępne wyniki rekrutacji, część z was nie dostanie się do żadnej szkoły. Wtedy przypomnicie sobie naszą wizytę. Obejrzyjcie teraz z uwagą film, który przygotowali nasi uczniowie, i zachowajcie ulotkę, którą wam za chwilę wręczymy. Teraz żartujecie sobie z takich szkół jak nasza, ale w sierpniu może nie być niektórym do śmiechu. Pomożemy każdemu, kto będzie miał wtedy kłopoty”.

Część uczniów nadal stroiła sobie żarty z Kingi i Mateusza, ale niektórzy wzięli sobie słowa gości do serca. Trzeba się uczyć, inaczej naprawdę wylądujemy w budowlance. Dobrze, że chociaż nauczyciele są tam mili. Dyrekcja miała opory, czy wpuścić pracowników z tak nisko notowanej szkoły do swojej placówki, ale okazało się, że dobrze zrobiła. Nauczyciele parę dni później donieśli, że wizyta podziałała motywująco na ósme klasy. Na myśl, że mogliby uczyć się w budowlance, uczniowie wzięli się do roboty. Dobrze, że do egzaminów zostało parę miesięcy. Biedni, nie wiedzieli, że za miesiąc szkoły zostaną zamknięte, nauka przeniesie się do internetu, egzaminy z kwietnia przesuną się na czerwiec, no i wszystko – także dostanie się do wymarzonego liceum z list rankingowych – stanie się bardzo niepewne.

Gdzie jest ta ulotka z budowlanki?

Dzisiaj ogłoszono wstępne wyniki rekrutacji (ostateczne za tydzień 19 sierpnia). Mniej więcej wiem, do jakich szkół składały papiery dzieci moich bliższych i dalszych przyjaciół. Trzeba by sprawdzić, jak im poszło. Sporo liceów, podobnie jak moje, listy z nazwiskami umieściło na swoich stronach internetowych. Zacząłem od mojego. Szkoła z czołówki rankingu, więc cieszy się niezłym wzięciem. A ponieważ Łódź jest mała, wciąż trafiam na dzieci znajomych. No to sprawdźmy, czy będę ich uczył. Kowalski, Kowalski, Kowalski... nie ma. Dziwne. Nowak, Nowak, Nowak... jest. Dobrze. Kubiak, Kubiak, Kubiak... nie ma. No cóż, jakieś szanse miał, widocznie za małe. Kamińska, Kamińska, Kamińska... też nie ma. Sprawdziłem jeszcze w szkole drugiej preferencji oraz w trzeciej. Kubiaka i Kamińskiej nie znalazłem nigdzie. No to mają problem. Telefon.

Słyszę, że córce zabrakło jednego punktu, a dostałaby się do szkoły trzeciej preferencji. Mówię, że może błędem było to, że wszystkie wskazane szkoły były rankingowe. Może trzeba było jedną wybrać gorszą, tak na wszelki wypadek. Na Bałutach jest takie liceum, do którego łatwo się dostać. „No co ty, nie słyszałeś? Tam co roku wyrzucają jakiegoś ucznia z powodu narkotyków. A ilu nie wyrzucają! Przejedź się kiedyś autobusem, który jeździ obok tej szkoły, a zobaczysz, jaka młodzież tam chodzi. Piją, ćpają, jeszcze moją Kingę do tego wciągną. Dziecka tam nie poślę”.

Gadamy sobie, że wszystko przez wychowawczynię. Zabrakło jednego punktu. Tylko jednego. Gdyby wychowawczyni postawiła czwórkę, jak obiecała, byłby ten jeden punkt. A tak zabrakło. Świnia jedna, nie uważasz, tak skrzywdzić dziecko. Żałuję, że nie poszłam od razu do dyrektorki i się nie wykłóciłam o tę ocenę. No ale teraz już za późno. Chociaż może jeszcze powinnam pójść. Niech dyrektorka wie, jakich ma pracowników. Taka świnia nie powinna w ogóle dzieci uczyć. Czy ty, jak obiecujesz coś uczniowi, to też nie dotrzymujesz słowa? Powiedz, zrobiłbyś coś takiego dziecku? Była obiecana czwórka, a jest trójka. Wielkie świństwo, ja tego tak nie zostawię. Ale to później, a teraz powiedz mi, czy masz tę ulotkę? No tę, co dawali w lutym, Kinga mówiła, że to dla uczniów, którzy nie dostaną się do żadnego liceum. Niestety, Kinga wyrzuciła, ale może twoja córka zachowała. Podobno nauczyciele w tej szkole są bardzo mili. Pogadaj z córką i zadzwoń, jak się czegoś dowiesz.

Ile punktów do liceum rankingowego?

Dzwoni koleżanka z pretensjami. Sprawdziła na stronie mojego liceum, że minimum punktowe do klasy D wyniosło 146, a mówiłem, że poniżej 160 pkt nikt nie ma szans. Oszukałem ją. To przeze mnie namówiła córkę, aby nie składała tu papierów, bo rzekomo nie ma szans. Tymczasem dostałaby się, z bólem, ale by się dostała, bo miała 146,5 – wynik w sam raz. A przeze mnie, bo przecież twierdziłem, iż 160 to minimum, wybrała szkołę, która jest poniżej jej poziomu. Więc teraz to odkręcaj, bo to przez ciebie. Odkręcaj to, mówi, odkręcaj.

Niestety jestem w takim wieku, że większość znajomych ma dzieci, które idą do liceum. Wszyscy mamy dzieci w podobnym wieku, bo też wszyscy przeszliśmy podobną drogę życia: studia, pierwsza praca, małżeństwo, dzieci. Plus nowi znajomi, których poznaliśmy przez dzieci. Rodzice kolegów i koleżanek z klasy, harcerstwa czy dodatkowych zajęć. Mnie traktuje się jak wyrocznię od spraw rekrutacji. Jestem pewien, że mówiłem o punktach z zeszłorocznego naboru, a przecież co roku jest inaczej, ale pewnie był grill, piwo i nie wszystko mówiłem wyraźnie. Wyszło, że 160 pkt to minimum, aby zostać przyjętym do mojej szkoły, a okazało się, że w tym roku wystarczyło znacznie mniej. No ale tego nie da się już odkręcić. „Na Bałutach jest takie liceum...”. „Wiem, wiem – mówi koleżanka – ale tam chodzą sami narkomani. To nie dla nas”.

Czytaj też: Krótsze lekcje w czasie pandemii

Cieszą się nauczyciele ze szkół nierankingowych

Całe szczęście oświata w Łodzi idzie na dno. Do rankingu ogólnopolskiego wchodzi coraz mniej liceów. Ile ich tam jest? Dziesięć szkół? No może kilkanaście, ale reszta wypadła z rankingu i jest traktowana przez dzieci jak ostateczność. Gdy nie trafią do szkoły z listy, jest im już wszystko jedno. Rodzicom też już wtedy nie zależy. Niech dziecko idzie dokądkolwiek, skoro nie może do wymarzonego. Byle tylko nie to liceum, gdzie podobno narkotyki są na porządku dziennym. Tylko nie tam. Już lepsza jest budowlanka niż te narkotyki. Może to plotki, ale wiesz, w każdej plotce jest ziarno prawdy. Z narkomanami jest jak z robakami. Jak widzisz jednego, to na pewno gdzieś obok kryją się setki.

Dzisiaj, jak donoszą znajomi pracujący w szkołach branżowych, zaczął się u nich pewien ruch. Jeszcze niewielki, bo rodzice wciąż mają nadzieję, ze dziecko wejdzie jakimś cudem do upragnionej szkoły (może byś to załatwił, Darek), ale za parę dni przejrzą na oczy. Nie będzie żadnych wolnych miejsc w dobrych liceach, nikt niczego nie załatwi, więc trzeba będzie brać, co jest. Choćby tę budowlankę, gdzie przynajmniej uczą sympatyczni nauczyciele. I to trzeba się pospieszyć, bo miejsc w budowlance też może zabraknąć. W końcu lepsza budowlanka, w której pracują dobrzy nauczyciele, niż liceum, gdzie nauczyciele nie mogą sobie poradzić z narkomanami.

Całe miasto wie, co się u nich dzieje, a ci udają, że nie mają żadnego problemu z narkotykami. Zamiatają pewnie problemy pod dywan. Rodzice w Łodzi się ostrzegają, a ci nic. Kompletnie nic nie robią, żeby to zmienić. Skoro jest tak pięknie, to dlaczego mają problemy z naborem? Tylko naprawdę niezorientowani rodzice posyłają tam dzieci, no i patologia tam przychodzi, ma się rozumieć. Naprawdę lepsza jest budowlanka. Podobno coraz więcej dziewczyn tam się uczy. W każdym razie moja Kinga tam pójdzie i nie będzie się tego wstydzić.

Rekrutacja nauczycieli

Nabór uczniów, choćby najbardziej udany, to nie jest koniec problemów dla szkoły. Trzeba jeszcze znaleźć nauczycieli do pracy. Niejedna dyrekcja zaoferowała kandydatom istne cuda, w ogóle nie patrząc, czy ma ludzi do realizacji tych planów. Prawie wszędzie zastąpiono klasy humanistyczne matfizami, a matematyków chętnych do pracy za wynagrodzenie na poziomie minimum krajowego nie ma. Nie ma też czym skusić ewentualnych kandydatów, bo w budżecie pusto. Miasto drastycznie obcina wydatki na oświatę. Nie ma też wpłat od rodziców, więc nie będzie pieniędzy, aby zapłacić nauczycielom za prowadzenie kół zainteresowań. Nawet nie można zaoferować dobrego planu lekcji, gdyż koronawirus wszystko postawił na głowie.

Edukację czeka rok biedy i złej organizacji, a może nawet rok totalnego chaosu, no i niepewności, jak będziemy pracować: stacjonarnie, zdalnie, hybrydowo? Wiele szkół będzie się borykać z brakami kadrowymi. Polonistów i historyków pewnie nie zabraknie, ale o matematyków trzeba będzie się bić. Dawniej można by sięgnąć po rezerwę emerytów, ale epidemia działa odstraszająco na seniorów. Jedni nie chcą wychodzić z domu, inni nie umieją uczyć zdalnie. Może się okazać, że w bardzo dobrych liceach nie ma wcale bardzo dobrych nauczycieli.

Dziecko dostało się do wymarzonej szkoły i cieszy się, bo nie zna realiów. Mina zrzednie niejednemu pierwszakowi, gdy przyjdzie we wrześniu na lekcje. To mają być nauczyciele w najlepszym liceum?! To są niby ci mistrzowie?! Przecież to gamonie jacyś są! Oby się nie okazało, że najlepiej wyszli na rekrutacji koledzy i koleżanki, którzy wbrew woli trafili do budowlanki. Prestiżu może mało, ale za to kadra całkiem do rzeczy. Udanej nauki po podstawówce, nastolatki, to już za chwilę!

Czytaj też: Rząd strzela dyrektorom szkół w plecy

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną