Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

W stolicy starły się dwa wiece poparcia dla Łukaszenki

Ambasada Republiki Białorusi w Warszawie Ambasada Republiki Białorusi w Warszawie Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Zwolennicy Łukaszenki stanęli w sobotę 22 sierpnia przed ambasadą Białorusi w Warszawie, aby dać wyraz swoim poglądom. Sprawy przybrały niespodziewany obrót.

Jeżeli Kreml faktycznie finansuje w Polsce agenturę wpływu – organizacje i osoby prywatne – to trzeba wyraźnie powiedzieć, że wspieranie tych miłośników Putina i pochlebców Łukaszenki, którzy zebrali się w sobotę, byłoby wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Na wstępie przemówił organizator wiecu Tomasz Jankowski. Oznajmił, że to pikieta poparcia dla legalnego prezydenta. Wyraził sprzeciw wobec ingerencji Zachodu i skrytykował międzynarodowy kapitał, który zamierza zrujnować Białoruś. Imperialiści chcą zniszczyć kolejny po Ukrainie kraj – grzmiał.

Czytaj też: Szpiedzy hybrydowi

Biało-czerwono-białe flagi

Jankowski to były sekretarz generalny promoskiewskiej partii Zmiana i jej rzecznik. Wcześniej działał w Samoobronie. Przedstawia siebie jako publicystę (faktycznie, udziela się w rosyjskich mediach). Przemawiał do ok. 20 uczestników, wśród których rozpoznaliśmy zwolenników partii Zmiana, członków Falangi (tzw. bekierystów – od nazwiska lidera tej skrajnie nacjonalistycznej organizacji Bartosza Bekiera) oraz przedstawicieli stowarzyszenia Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej.

Obok odbywała się kontrpikieta. Przyszli tu, aby zaprotestować przeciw lżeniu ofiar ostatnich wydarzeń na Białorusi, tysięcy bestialsko pobitych tylko za to, że nie godzili się na fałszowanie wyborów przez dyktatora. Jankowski domagał się od policjantów zabezpieczających jego zgromadzenie, aby rozpędzili kontrę, ale poza argumentem, że osoby z biało-czerwono-białymi flagami Białorusi przeszkadzają mu przemawiać i są tu nielegalnie, nie wskazał żadnych podstaw do interwencji.

Reklama