PAWEŁ RESZKA: Szpital mały?
LEKARZ NA KONTRAKCIE W SOR: Niewielki, powiatowy, północno-wschodnia Polska.
Pisał pan do mnie o niedawnym dyżurze na SOR.
Tak, została pacjentka z nocy. Starsza kobieta po wstrząsie septycznym. Stan ciężki. Na zdjęciu RTG typowe zmiany dla zapalenia płuc. O 7 rano osobiście wymazuję pacjentkę w kierunku SARS-CoV-2. Czekam na wynik, tymczasem pacjentka wymaga pilnego podłączenia do respiratora, przeniesienia na OIOM.
Czytaj też: Epidemia się rozpędza. Czy służba zdrowia to wytrzyma?
Co pan robi?
Dzwonię. Na oddział zakaźny, na OIOM, w końcu wszędzie, gdzie można, na internę… Wszyscy zamknięci, nie mają miejsc albo nie przyjmą bez wyniku testu covidowego.
Pacjentka leży u pana i ma problemy z oddychaniem.
Anestezjolog mówi, że na OIOM nie weźmie, nie ma miejsca. Może podłączyć ją do respiratora na SOR. Nie powinna leżeć na oddziale ratunkowym tak długo. Ale zewsząd odsyłają mnie z kwitkiem. Tymczasem stan pacjentki pogarsza się z godziny na godzinę. Dzwoni córka tej kobiety.
Musi jej pan powiedzieć, że matka…
Tak, mówię jej: „Proszę pani, stan mamy jest krytyczny”. A ona: „Panie doktorze, chcielibyśmy się pożegnać”. Odpowiadam: „To jest niemożliwe. Nasz oddział jest zamknięty, nie może być żadnych odwiedzin ze względu na zagrożenie epidemiologiczne”. Kobieta nie ustępuje: „Panie doktorze, mój brat już tam jest, przed szpitalem. Może jednak…”. Wyglądam przez okno.
Był?