„Jest opresja, jest i opór”. 15 osób zatrzymanych pod domem prezesa PiS
Spontaniczny protest to odpowiedź na czwartkowe orzeczenie Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji. Sędziowie dublerzy zawyrokowali, że tzw. przesłanka embriopatologiczna dopuszczająca prawo do przerywania ciąży jest niezgodna z konstytucją. Tylko Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski zgłosili zdania odrębne, ale to nie wystarczyło, by wstrzymać orzeczenie.
Zapalone znicze, wieszaki i parasole
Od rana w czwartek pod budynkiem Trybunału na al. Szucha w Warszawie, mimo zakazu dużych zgromadzeń, zbierali się protestujący. Mieli ze sobą zapalone znicze, wieszaki, plakaty, garnki i czarne parasole – symbole masowych protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego sprzed czterech lat. „Jestem tu, bo chciałabym uniknąć cierpienia mojego i moich bliskich, jeśli będę zmuszona do czegoś, do czego nie jestem gotowa i na co nie jestem zdecydowana” – mówiła jedna z demonstrujących. „Warto tu być dla solidarności i protestować przeciwko barbarzyńskim prawom. Przyjętym w dzień, w którym mamy 12 tys. zakażeń, w którym pada gospodarka” – dopowiadał towarzyszący jej chłopak.
Zebrani na al. Szucha mieli ze sobą transparenty i kartki z hasłami: „Prawo ma nas chronić”, „Macie krew na togach”, „Nie wystarczy radiowozów”, „Nas nie powstrzyma Jarek ani wirus”, „Kaczor won!”. Apelowali o solidarność. W tłumie szczególnie widoczne były „podręczne” – postaci nawiązujące do bohaterek powieści Margaret Atwood, którym odebrano wszystkie prawa i sprowadzono do roli inkubatorów.