Pod koniec ferii (11–15 stycznia) na 134 tys. przebadanych nauczycieli stwierdzono 2,5 tys. zakażonych (bezobjawowych). To prawie 2 proc. Jeśli w całej populacji, a przynajmniej wśród osób w wieku produkcyjnym, zainfekowany jest podobny odsetek, to rzeczywista liczba Polaków z koronawirusem mogłaby sięgać ponad pół miliona. Pytanie tylko, czy można tak wnioskować.
Czytaj też: Koniec ferii, wraca szkoła. Jedna rada dla rodziców
Nauczyciele jak przeciętni Polacy?
Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej dr Paweł Grzesiowski zna dane przedstawione przez ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Zaprezentowano je jako dowód słuszności decyzji o powrocie uczniów do szkół. Pierwsze wyniki testów pokazywały, że na 122 tys. nauczycieli zakażonych było 2,2 tys. Kolejne: 134 tys. zbadanych i 2,5 tys. zakażonych, czyli prawie 2 proc. Według oficjalnych danych zakażonych jest w tej chwili 218 tys. Polaków, czyli nieco powyżej 0,5 proc. populacji.
Czy 2 proc. bezobjawowych chorych można odnieść do ogółu populacji kraju? Dr Grzesiowski odpowiada pytaniem: – A dlaczego mielibyśmy traktować nauczycieli jak jakichś mutantów, którzy są częściej zakażeni niż reszta świata? To ludzie w różnym wieku, z rodzinami, przeciętni Polacy. Może tylko jako osoby wykształcone bardziej przestrzegają obostrzeń, ale wiemy po pięciodniowym badaniu na dużej próbie, że co 50. osoba spośród nich miała dodatni wynik testu na obecność koronawirusa.