O procederze zrobiło się głośno w styczniu, kiedy profesorowie Paweł Swianiewicz i Jarosław Flis, ekonomista i socjolog, badacze samorządów, w raporcie dla Fundacji Batorego pokazali liczby: gminy rządzone przez ludzi związanych z PiS dostały 10 razy więcej z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL) niż niepisowskie (odpowiednio 253 i 25 zł na mieszkańca).
Dla samorządowców nie była to nowa wiedza, tak od lat wygląda codzienność „małych ojczyzn” z dala od Warszawy. Tę ciągłą podjazdową wojnę rządu przeciw samorządowi, dzięki raportowi, mogła zobaczyć cała Polska. Samorządowcy wiedzieli też dokładnie z doświadczenia, co będzie dalej: liczby podane przez profesorów nie wpłyną na prowincjonalną rzeczywistość, nikt w rządzie się nie zawstydzi, a raport zostanie przemilczany. Na razie rząd wygrywa z „nie swoim” samorządem przez finansowe podduszanie.
– Kto będzie w przyszłości gospodarzem w Polsce lokalnej: samorząd, rząd czy może partia? – pyta Wadim Tyszkiewicz, przez 17 lat prezydent Nowej Soli, obecnie senator niezależny. – Zachowanie PiS przypomina organizację przestępczą. Przy rozdzielaniu RFIL jakby mówili: jak jesteś z naszej bandy, możesz liczyć na profity. Teraz chcą przejmować szpitale pod władzę centralną. Publicznie pytałem w Senacie: a czyje wy dajecie pieniądze? Są w ogóle jakieś pieniądze, czy rozdajecie kredyty, które trzeba będzie spłacić? Z drugiej strony tylko buta i arogancja – odpowiedzi brak.
Klamkowanie
Pionierzy samorządu polskiego, wśród nich ludzie wywodzący się z opozycji demokratycznej lat 70. i 80., mówią wprost – PiS ukochał metody peerelowskie. Roi się na prowincji od wyrazistych „sekretarzy partii”, niektórzy przyjmują już nawet klasyczną pozę dobrotliwego towarzysza umocowanego przy uchu prezesa w stolicy.