O tym, że władza jest z niej mocno niezadowolona, 17-letnia Małgorzata dowiedziała się dziesięć dni po październikowej, pierwszej w Limanowej manifestacji przeciwko niby-wyrokowi niby-Trybunału Konstytucyjnego (od pewnego czasu nazywanemu na szczęście trybunałem jedynie mgr Przyłębskiej). Demonstracja, którą zorganizowała i podczas której powiedziała od serca kilka słów prawdy o państwie PiS (m.in. że boi się tutaj być kiedyś mamą), zgromadziła aż trzysta osób. Zważywszy że to małopolskie miasteczko uchodzi za bastion PiS, było to znamiennym wydarzeniem politycznym, a ze strony uczestników aktem tyleż obywatelskiej, co osobistej, rodzinnej i środowiskowej odwagi.
Policja już wtedy nękała legitymowaniem niektórych protestujących, a wobec Małgorzaty złożyła ponadto, jak się okazało, wniosek do miejscowego sanepidu o ukaranie za „naruszenie nakazów, zakazów lub ograniczeń związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem covid-19”. Dziesięć dni później pismo informujące o wszczęciu takiego postępowania przyszło do jej rodziców. A warto przypomnieć, że sanepid w postępowaniu administracyjnym może nakazać zapłatę aż 30 tys. zł, i to bez względu na ewentualne odwołanie. Urzędnicy wciąż sprawą się zajmują, przyznając, że gromadzą materiał dowodowy.
Teraz do Małgorzaty przyszedł drugi list – tym razem z wyrokiem. Okazuje się, że Sąd Rejonowy w Limanowej za naruszenie wydanego w formie rządowego rozporządzenia, które zakazuje w czasie epidemii organizowania zgromadzeń powyżej pięciu osób, oraz za niezgłoszenie zgromadzenia w urzędzie gminy ukarał nastolatkę naganą.
Sondaż „Polityki”: Młode Polki o aborcji i macierzyństwie
Sąd Małgorzaty wysłuchać nie chciał
Wysoki sąd wymierzył skazanej karę pozornie łagodną.