Wyobraźmy sobie taki temat lekcji: „Podajcie, drogie dziatki, przykład organizacji separatystycznej w naszym ukochanym kraju”, prosi zdalnie przepracowany edukator przepracowanych uczniów. Rzeczone dziatki, no dobrze: uczniowie klas licealnych, których niespecjalnie interesuje podręcznik WOS, błyskawicznie wchodzą na platformę edukacyjną resortu ministra Przemysława Czarnka, czyli na epodreczniki.pl – i już wiedzą, jaki wrzód wyrasta na ciele naszej ukochanej ojczyzny, narodowościowo po każdą piędź jednolitej Rzeczpospolitej Polskiej. Separatyzm kiełkuje na tej niewdzięcznej śląskiej krainie od zarania dziejów!
A jak się nazywa? I oto w sekundy, od Bałtyku do Tatr i od Bugu po Odrę, wyciąga się chyżo, choć zdalnie rzecz jasna, las rąk. A cyberprzestrzeń wokół lasu tego kipi pączkującym wciąż brzemieniem trzech wyrazów: Ruch Autonomii Śląska!
Brawo! Radośnie klaszczą podwładni szefa MEiN, a może i on sam, autorzy elektronicznej lekcji poświęconej separatyzmowi. Świetnie udana. Na początku, oczywiście, definicja separatyzmu. To:
Dążenie danego obszaru znajdującego się w obrębie konkretnego państwa do oderwania się i samostanowienia o sobie. A przyczyną separatyzmu jest zamiar jakiejś grupy etnicznej do uzyskania autonomii lub suwerenności.
Dalej nauka też nie idzie w las:
Nawet w Rzeczpospolitej Polskiej, która uchodzi za kraj jednolity narodowościowo, mamy do czynienia z Ruchem Autonomii Śląska, który reprezentuje Ślązaków. Domagają się autonomii dla Górnego Śląska, nawiązując do czasów