Wieczorem 3 marca 33-letnia Sarah Everard zamknęła drzwi od mieszkania przyjaciółki na południu Londynu i dziarskim krokiem skierowała się w stronę domu w sąsiedniej dzielnicy. Szybki marsz powinien był zająć jej niecałą godzinę. Trwał jednak, można powiedzieć, całą wieczność – szczątki Sarah znaleziono 11 marca w zalesionej części Kentu. Śledztwo wykazało, że została porwana, zwabiona do samochodu – najpewniej pod pretekstem łamania reguł lockdownu – przez osobę machającą odznaką policyjną, a następnie zamordowana.
To morderstwo wstrząsnęło Wielką Brytanią
W sobotę sąd zdecydował o otwarciu postępowania przeciwko 48-letniemu konstablowi londyńskiej policji Wayne’owi Couzensowi, którego zatrzymano już 8 marca, jeszcze przed znalezieniem zwłok Sarah, jako prawdopodobnego porywacza. Za kaucją wyszła z aresztu kobieta oskarżana o pomoc w przeprowadzeniu porwania.
Morderstwo wstrząsnęło Wielką Brytanią, ale przede wszystkim roznieciło wątpliwości co do tego, czy policja w równy sposób traktuje wszystkich obywateli. Jak praktycznie każdy kraj na świecie Wielka Brytania zmaga się z plagą morderstw na kobietach i wyostrzoną przez pandemiczne zakazy falą przemocy wobec nich. Sobotnie zgromadzenie w Clapham, gdzie po raz ostatni widziano Sarah żywą, stało się cichym wiecem politycznym (na którym pojawiła się, bez maseczki, księżna Kate, najwyraźniej chcąc w ten sposób podreperować wizerunek rodziny królewskiej; nie udało się).
Zgromadzeń ku pamięci Sarah było zresztą więcej. To największe, w Clapham, odbyło się mimo zakazu związanego z pandemią. Dla porządku: zakaz zaskarżono, ale sędzia wezwał strony do porozumienia, co niestety nie załatwiło sprawy.