Społeczeństwo

Menedżer pasterz

Jak Kościół zarządza swoim bezcennym majątkiem

Państwo może zarobić na Wawelu, ale nie na kościółku na prowincji. To wątpliwe, by chciało przejąć coś, co przynosi tylko straty. Na fot. kościół p.w. św. Bartłomieja w Żegarach, woj. podlaskie. Państwo może zarobić na Wawelu, ale nie na kościółku na prowincji. To wątpliwe, by chciało przejąć coś, co przynosi tylko straty. Na fot. kościół p.w. św. Bartłomieja w Żegarach, woj. podlaskie. Andrzej Sidor / Forum
Za zaniedbania, które skończyły się pożarem zabytkowej katedry w Gorzowie Wlkp., sąd właśnie skazał proboszcza. Kościół katolicki zarządza ogromnym, bezcennym z historycznego punktu widzenia majątkiem. Czy potrafi?
Pożar zabytkowej katedry w Gorzowie Wielkopolskim w 2017 r.Lech Muszyński/PAP Pożar zabytkowej katedry w Gorzowie Wielkopolskim w 2017 r.

Jest 1 lipca 2017 r., godzina 19.50. Proboszcz pędzi samochodem do Gorzowa. Był poza miastem, gdy wikary powiadomił go telefonicznie, że katedra płonie. „Jestem wstrząśnięty i zszokowany” – odpowiadał na gorąco proboszcz Zbigniew K. (wtedy jeszcze pod całym nazwiskiem). Drugi szok proboszcz K. przeżył w 2019 r., gdy prokurator oskarżył go i jego poprzednika o celowe zaniedbania w zabezpieczeniu świątyni. W katedrze brakowało systemu sygnalizacji pożarowej, badań rezystancji instalacji elektrycznej, ognioodpornych drzwi oddzielających wieżę, instrukcji pożarowej – wyliczał oskarżyciel. Nie zarzucił księżom, że „wzięli dwa kanistry benzyny i podpalili katedrę”, ale internet i tak ich zhejtował „za pożar”.

„Myślę o Jezusie, o tym, jaki dał nam przykład. Jako kapłan też muszę nieść swój krzyż” – wyznawał ksiądz Zbigniew K. tuż przed kolejną rozprawą apelacyjną. W marcu 2021 r. został skazany na karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, 7-tysięczną grzywnę i zakaz pełnienia funkcji związanych z ochroną przeciwpożarową.

O, znowu się włączył

Ogień wybuchł w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej „tuż nad poziomem dzwonów”. Były wikariusz katedry zeznał w sądzie, że przed mszą feralnego 1 lipca „ze dwa–trzy razy” włączył się alarm przeciwpożarowy. Wikary nie zareagował, bo gdy alarm wył, najwyżej „wywalało bezpieczniki”. O tym, że świątynia płonie, powiadomił go w czasie mszy jeden z parafian. 70 wiernych natychmiast opuściło katedrę. Po chwili z wieży buchały już płomienie.

Były i obecny proboszcz zostali postawieni w stan oskarżenia za to, że jako „zarządcy obiektu budowlanego sprowadzili zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru”.

Polityka 13.2021 (3305) z dnia 23.03.2021; Społeczeństwo; s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Menedżer pasterz"
Reklama