Nie jest to wcale sytuacja hipotetyczna. 5 mln Polaków nie korzysta z internetu, zaledwie 15 proc. kupuje gazety codzienne, a 37 proc. ma dostęp wyłącznie do „publicznych” kanałów informacyjnych TVP. Wydawać by się mogło, że zabiegi władzy o monopol w dystrybucji informacji i opinii są bezcelowe. Po co podbierać z budżetu państwa rokrocznie miliardy na telebujdy w dobie wszechdostępnej sieci? W społeczeństwie, którego starsze roczniki powinny mieć jeszcze w pamięci doświadczenie cenzury i prymitywnego peerelowskiego „frontu ideologicznego”?