Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Mama transpłciowego dziecka: Mój syn czuje, że w Polsce jest nikim

Dla transpłciowego dziecka odkrywanie swojej tożsamości to trudny proces. To, co dziś wiedzą lekarze i specjaliści zajmujący się transpłciowością, mądre głowy po studiach medycznych, nastolatek musi odkryć samemu. Dla transpłciowego dziecka odkrywanie swojej tożsamości to trudny proces. To, co dziś wiedzą lekarze i specjaliści zajmujący się transpłciowością, mądre głowy po studiach medycznych, nastolatek musi odkryć samemu. nicontents / Unsplash
Nie czarujmy się, że Polki i Polacy na pstryknięcie palcami zrozumieją, co to znaczy transpłciowość. Ale Pawłowicz i Kaczyński paradoksalnie przyczyniają się do edukacji społeczeństwa – mówi Ewelina Słowińska, mama Saszy, aktywistka fundacji Trans-Fuzja.

MATEUSZ WITCZAK: Kiedy Sasza powiedział ci, że jest Saszą?
EWELINA SŁOWIŃSKA: Kiedy miał 13 lat. Odprowadzał mnie do metra, co było dość dziwne, bo nigdy tego nie robił. Powiedział, że musimy porozmawiać. Byłam zaskoczona, bo miał wtedy poważną depresję i w ogóle nie bardzo chciał gadać. W pewnym momencie zebrał się w sobie i powiedział, że jest chłopcem.

Usłyszałam te słowa… ale w ogóle do mnie nie dotarły, wpadły jednym uchem, a wypadły drugim. To była bomba z opóźnionym zapłonem, dopiero wieczorem, gdy przyszłam do domu, zajarzyłam, co usłyszałam. Następnego dnia zadzwoniłam do niego i zapytałam, czy może do mnie wpaść, bo mieszkał wtedy u taty. Przeprosiłam go i słusznie, bo czuł się zawiedziony moją początkową reakcją. Przez sześć godzin rozmawialiśmy i opowiedział mi wszystko, co wiedział o transpłciowości.

Czytaj także: „Prawem wuja”. Dlaczego Krystyna Pawłowicz to robi?

Byłaś przygotowana?
Działałam już w mojej firmowej organizacji LGBT, obchodziliśmy Światowy Dzień Coming Outu… Natomiast nie miałam absolutnie żadnego pojęcia o transpłciowości. Słyszałam o niej, jasne, ale teraz – z perspektywy czasu – widzę, że to był dla mnie zupełnie obcy temat.

Co rodzic powinien zrobić, by dziecko, które właśnie wyoutowało się jako osoba transpłciowa, poczuło się komfortowo?
W pierwszym momencie rodzice reagują często niedowierzaniem, wręcz szokiem… I te reakcje są OK, ja je naprawdę rozumiem. Natomiast dobrze by było powiedzieć dziecku: cudownie, że do mnie przyszedłeś, że masz do mnie zaufanie i chcesz o tym porozmawiać. To otwiera relację i przygotowuje na kolejne etapy. Rodzic ma naprawdę duże szczęście, jeśli dziecko do niego przyjdzie i powie. Daje szansę na pokazanie, że jesteśmy z nim razem, że je akceptujemy… To od razu zmienia bardzo dużo.

Co dzieje się z dzieckiem, które podejrzewa, że nie jest cispłciowe?
Bywa, że chce być przez chwilę dziewczyną, a następnie chłopakiem. Próbuje wpisać się w jakieś role, zastanawia się, czemu źle mu z tym, kim jest. Czuje, że nie pasuje do świata, i zastanawia się, dlaczego.

To są długie miesiące albo nawet lata, podczas których dziecko może popadać w stany depresyjne, „jechać po bandzie”, zachowywać się autodestrukcyjnie. A rodzice mogą zupełnie nie wiedzieć, co się z nim dzieje. Dziecko może zmagać się ze stanami lękowymi, zawrotami głowy albo nawet problemami kardiologicznymi o podłożu psychosomatycznym.

Czytaj także: Osoby LGBT+ mają dość zaczepek i ataków za to, kim są

Boi się?
I cierpi. Często najpierw myśli, że jest homoseksualne, to jeden z kroków bardzo charakterystycznych na drodze transpłciowych dzieci. Nadal wpycha się na siłę w rolę płci nadanej przy urodzeniu. Ale nagle odkrywa, najczęściej w internecie albo dzięki znajomym, że jest transpłciowe.

To jest dla niego straszny czas. To, co dzisiaj wiedzą lekarze i specjaliści zajmujący się transpłciowością, mądre głowy po studiach medycznych, nastolatek musi odkryć samemu. Mało tego: jeszcze całemu światu musi udowodnić, że ma rację. I to jest dopiero wyzwanie!

„Ale po co ty sobie to robisz” – nosi tytuł broszura dla rodziców transpłciowych dzieci, którą przygotowałyście z Trans-Fuzją. Jak piszecie: rodzice zwykle bagatelizują coming out dziecka, twierdzą, że może mu się wydaje, a jak znajdzie sobie chłopaka albo dziewczynę, to „będzie normalnie”.
To jest wielki ciężar dla dzieci transpłciowych – a sytuacja jeszcze się komplikuje z dziećmi niebinarnymi. Mojego syna sama spytałam: skąd ty wiesz, że jesteś chłopakiem? Odpowiedział: a skąd ty wiesz, że jesteś kobietą?

Jak wyglądały kolejne dni po coming oucie Saszy?
Wzięłam na tydzień urlop w pracy. Od razu pojawił się temat szkoły, Sasza był wtedy w ostatniej klasie gimnazjum. Powiedział bardzo ważne słowa: w szkole chcę być chłopakiem, mam prawo być, kim chcę, i nie będę tego ukrywał. Pomyślałam: łał, jest siła! Jeśli trzynastolatek mówi, że ma prawo być, kim chce, no to sorry, jako matka idę z maczetą i będę karczować tę dżunglę! Wtedy narodził się we mnie aktywizm.

Jak jego rówieśnicy zareagowali na fakt, że koleżanka jest od dziś kolegą?
Szybko okazało się, jak to w życiu bywa, że dzieci w klasie wiedziały o Saszy przede mną. Reagowały różnie. Była grupka, która bardzo mu dokuczała, była grupka, która bardzo z nim trzymała; jeszcze zanim wyoutował się przede mną, mówiła do niego właściwym imieniem i właściwymi zaimkami.

W wywiadzie dla wPolityce.pl małopolska kuratorka oświaty Barbara Nowak twierdzi, że klasa może czuć się w takiej sytuacji mało bezpiecznie.
Dzieci żyją w trochę innej rzeczywistości, niż się dorosłym wydaje, to, co nas dziwi, dla nich jest normalne. Pokolenie mojego syna, dzisiejsi nastolatkowie, to jest zupełnie inne pokolenie, oni mają inne myślenie, inaczej widzą świat. To, co mówi pani Barbara Nowak, jest wyssane z palca. Jeśli już, to boją się raczej rodzice i nauczyciele, nie dzieci.

Czytaj także: Pokolenie mniej hetero. Mamy pełzającą rewolucję seksualną

Oczywiście, że jak w środowisku szkolnym wyoutuje się osoba i trzeba się przestawić w postrzeganiu jej, to jest to dla dzieci jakieś wyzwanie. To nie jest hop siup, że dzieciaki jednego dnia się dowiedzą, a następnego będą już miały temat przepracowany. Ale – powtórzę – bardzo często w środowisku szkolnym to się dzieje etapami, krok po kroku. To nie jest tak, że dziecko do piątku funkcjonowało jako Ania i nagle, bach, od poniedziałku jest Szymonem.

Nowak twierdzi, że dziecko nie ma pojęcia, jak czuje osoba „innej płci niż ta, w której się normalnie urodziło”.
Powiem przewrotnie, że trochę w tym prawdy jest… Ale po kolei. Osoba transpłciowa nie zmienia płci. Mój transpłciowy syn, choć w akcie urodzenia miał wpisane, że jest córką, od narodzin był chłopcem. On nie wie, jak to jest być dziewczyną, bo nigdy nią nie był. Musiał odgrywać rolę dziewczyny, a to jest coś zupełnie innego.

My, rodzice, bardzo podkreślamy: w tym wypadku nie ma mowy o „zmianie płci”, osoba transpłciowa po prostu w pewnym momencie odkrywa, jakiej płci jest. A to, że cechy biologiczne świadczą inaczej, nie jest żadnym argumentem. Tożsamość płciowa nie jest zapisana w genitaliach, ale w mózgu. Pech chce, że jak dziecko się rodzi, to genitalia akurat widać. A tego, co ma w głowie – nie.

Co czeka dziecko, które zdecydowało się wyoutować jako osoba transpłciowa?
Ogromna praca. Dlatego jak słyszę, że jest „moda” na transpłciowość, to wiem, że kompletnie nie wie, o czym mówi. Z Saszą od razu zaczęliśmy diagnostykę. Trochę zresztą w ciemno, bo w Polsce nie ma wytycznych dla diagnostyki dzieci transpłciowych. Jak poszliśmy do seksuologa dziecięcego, to była kompletna wtopa. Usłyszeliśmy, że powinniśmy poczekać, aż dziecko ukończy 18. rok życia, bo „może mu się odmieni”. On miał 13 lat! I co, przez pięć kolejnych, prawie pół swojego życia, ma odgrywać rolę dziewczyny? Co to znaczy „czekać”? Do szafy go mamy zamknąć czy utopić od razu? To ma być „seksuolog dziecięcy”?!

Czytaj także: Wygraliśmy konkurs na najbardziej homofobiczny kraj UE

Umył ręce.
Niestety, wielu umywa. Na szczęście później trafiliśmy do dobrego seksuologa, psychiatry specjalizującego się w osobach transpłciowych. To było niesamowite spotkanie. Mój syn wyszedł z niego ze łzami w oczach, ale to były łzy szczęścia. On po raz pierwszy nie czuł się jak kosmita, usłyszał, że ktoś mu wierzy. Powiedziała mu: Sasza, my tu działamy, wdrażamy, a ty się skup na tym, żeby skończyć szkołę. Masz normalnie funkcjonować, zajmować się problemami nastolatka. A czekać nie będziemy, bo na co tu czekać? To jest twoje życie.

Niestety, jest masa lekarzy i specjalistów, którzy nie mają pojęcia o transpłciowości. To ogromny problem. Jeżeli rodzice trafią do trzeciego psychologa z rzędu, który im powie: proszę zaczekać… No to trudno się dziwić, że w końcu uwierzą.

Czytaj także: W Warszawie otwarto pierwsze mieszkanie dla bezdomnych LGBT

Sasza ma dziś 16 lat i rozpoczął procedurę zmiany dokumentów. Jak czujesz się z tym, że musiał cię w tym celu pozwać?
Właściwie to kurator pozwał mnie w imieniu mojego syna. Nie mam z tym żadnych traumatycznych przeżyć, ale wkurza mnie ta procedura i sposób, w jaki osoby transpłciowe muszą ją załatwiać. Zwłaszcza że masa takich osób nie ma żadnego wsparcia ze strony rodziców. I to jest gehenna.

Wyobraź sobie, że rodzice absolutnie się z dzieckiem nie zgadzają, nie wierzą mu i nie przyjmują do wiadomości, że jest transpłciowe. Nagle to dziecko musi przedstawić rodzicom w sądzie bardzo intymną dokumentację. I widzi później, jak mama i tata zapoznają się z aktami, w których biegły zapisał, czy dziecku podobało się dotykanie swoich piersi, czy nie podobało. To jest obnażanie dziecka, odzieranie go z godności. Gwałt na psychice. Koszmar.

Jeśli rodzic nie chce przyjąć do wiadomości, że ma transpłciowe dziecko, to co z kuracją hormonalną? Co z blokerami? Zabiegami feminizacji, epilacją? Czy dziecko ma szansę uzyskać pomoc medyczną bez wsparcia mamy i taty?
Do 18. roku życia nie ma na to żadnej szansy, jeżeli nie ma wsparcia rodziców, nie może liczyć na nic. A nawet z tym wsparciem jest ciężko, bo w państwowej służbie zdrowia transpłciowe dzieci w ogóle nie istnieją. Pozostaje ścieżka prywatna, która jest droga. Pamiętam, że w pewnym momencie nie pytałam Saszy, kiedy idziemy do lekarza, tylko do jakich lekarzy idziemy w tym tygodniu. Non stop byliśmy to na EKG, to na rezonansie albo badaniu dna oka.

Badaniu dna oka?!
Diagnostyka pod kątem transpłciowości nie ma na celu potwierdzenia transpłciowości, bo tego żadne badania nie wykażą. Lekarz prowadzący chce natomiast wyeliminować przyczyny ewentualnego zaburzenia tożsamości, sprawdzić, czy np. dziecko nie ma schizofrenii albo choroby afektywnej dwubiegunowej.

Badanie dna oka to jeden z „klasyków”, podobnie jak wykonywanie kariotypu. Dzisiaj wiemy, że kariotyp nie jest żadnym wiarygodnym dowodem tej albo innej tożsamości płciowej. Ale i tak się go wykonuje. Oczywiście prywatnie, za sześć stów, po czterech tygodniach czekania.

Kto wkracza po diagnostach?
Endokrynolog. Trzeba sprawdzić, czy dziecku można podawać hormony i w jakich dawkach. Zresztą wszystko zależy od tego, na jakim etapie rozwoju fizycznego jest dziecko, teoretycznie można zacząć od blokerów. Są ważne przede wszystkim dla transpłciowych dziewczynek, bo testosteron jest bardzo silnym hormonem. Swoją drogą, choć blokery są na całym świecie dostępne, to w Polsce nie bardzo.

Czytaj także: Ada (lgbT+)

Jeżeli w porę dziecko nie zacznie brać hormonów i blokerów, w dorosłym życiu będzie miało zdecydowanie gorszy passing.
Tu nie chodzi tylko o to, żeby chłopak wyglądał bardziej jak chłopak czy dziewczyna jak dziewczyna. Wygląd to jedna sprawa, ważniejsze jest jednak samopoczucie. Mózg transpłciowego chłopaka po prostu domaga się hormonów męskich. Mózg transpłciowej dziewczyny – hormonów żeńskich.

Rozmawiałaś z Saszą o wpisie Krystyny Pawłowicz?
Sasza udaje, że takie wypowiedzi na niego nie wpływają. Natomiast wiem, że uderzenia w osoby transpłciowe bardzo się na nim odbijają. Jest przybity tym, co się dzieje, nie tylko Pawłowicz. Zaczęło się przecież od słów prezydenta i rozpętanej w kampanii nagonki. Mój syn jest przekonany, że on jest w Polsce persona non grata. Że on w tym kraju nawet nie jest nikim. Jest niczym.

Czytaj także: Uczelnie otwierają się na potrzeby transseksualnych studentów

W Dzień Widoczności Osób Transpłciowych Jarosław Kaczyński stwierdził, że będzie „zaciekle i twardo” bronić Polski, w której „kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną”. Obroni ją?
Nie. Zmiana już nadchodzi. Po wpisie Pawłowicz otrzymaliśmy niesamowite wsparcie. Przykład szkoły w Podkowie Leśnej jest fenomenalny, wiele innych placówek właśnie zobaczyło, że jednak można zrobić coś dobrego dla transpłciowych uczniów. A często nauczyciele chcieliby pomóc, ale nie mają żadnej wiedzy o transpłciowości.

Do tej pory transpłciowość była totalnym tabu. Nagle zaczyna się dyskusja, temat buzuje, coraz więcej osób transpłciowych zabiera głos. To jest moment przełomu i całkiem normalna sytuacja w społeczeństwie, w którym nie mamy edukacji w tym zakresie. Przeżywamy wciąż socjologicznie bardzo naturalny moment strachu, niedowierzania i niezrozumienia. Nie czarujmy się, że Polki i Polacy na pstryknięcie palcami zrozumieją, co to znaczy transpłciowość, i nagle staną się sojusznikami. Ale paradoksalnie Pawłowicz i Kaczyński przyczyniają się do edukacji społeczeństwa. Nawet rozumiem, dlaczego mówią to, co mówią. W swoim małym świecie muszą się trząść ze strachu, bo Polska się zmienia.

Kiedy Sasza wkroczy w dorosłość, będzie już inna?
Mam nadzieję, że kiedyś mi powie: mamo, ale o jaką ty Polskę walczyłaś, skoro nie ma żadnego problemu?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną