W Pracowniach Studenckich Chemii Analitycznej i Podstaw Chemii na Uniwersytecie Wrocławskim pracowała od 2015 r. Wcześniej zrobiła tutaj licencjat. Na studia inżyniersko-magisterskie wybrała miejsce po drugiej stronie placu Grunwaldzkiego, politechnikę. Na jednej i drugiej uczelni miała mnóstwo przyjaciół i znajomych, bo wszędzie było jej pełno.
Czytaj: Szczepić na covid w ciąży czy nie?
– Dziewczyna iskierka, żywe srebro. Jej starsza córeczka Róża jest taka sama – mówi prof. Jacek Gliński. Jak przyznaje, o pracę u nich nie jest łatwo, na każdy wolny etat ogłaszany jest konkurs, bo każdy, i laborant, i naukowiec, chemię musi mieć w małym palcu. Patrycja na etat czekała rok, ale chemia, obok rodziny, była całym jej życiem.
– Przecież jeszcze kilka lat temu była w kole naukowym. To nie jest obowiązek, ale wybór i przywilej, w kołach są studenci ambitni, pracowici, ciekawi świata. I Patrycja dokładnie taka była – mówi Elżbieta Martyna, starsza koleżanka zmarłej 10 kwietnia Patrycji Twardowskiej.
Czytaj też: Dlaczego umiera tylu Polaków
Tak bardzo się pilnowała
Patka, bo tak na nią mówili i prof. Gliński, i współpracownicy, dwa lata temu urodziła pierwszą córeczkę. W ciążę zaszła ponownie w czasie drugiej fali pandemii. – Tak bardzo się pilnowała. W mieszkaniu, które kupili z mężem Bartkiem na kredyt, przy drzwiach była strefa brudna. Tam zaraz po przyjściu ściągało się ubranie, buty, rękawiczki. Wszystko pryskała płynem odkażającym.