Społeczeństwo

Mamy małych dzieci nie wracają do pracy. Powodów jest kilka

Choć 94 proc. matek chce być aktywnych zawodowo, tylko połowa wraca do pracy, zanim dziecko ukończy trzy lata. Choć 94 proc. matek chce być aktywnych zawodowo, tylko połowa wraca do pracy, zanim dziecko ukończy trzy lata. Standsome Worklifestyle / Unsplash
W kraju, w którym tak podkreśla się wagę rodziny, rynek pracy jest dla kobiet nieprzyjazny. Choć 94 proc. matek chce być aktywnych zawodowo, tylko połowa wraca do pracy, zanim dziecko ukończy trzy lata.

Są kobiety, dla których możliwość skupienia się na wychowywaniu dzieci i obowiązkach domowych jest atrakcyjniejsza niż łączenie ich z pracą zawodową. To jednak mniejszość, czego dowodzi nowy raport „Macierzyństwo a aktywność zawodowa” fundacji Rodzic w mieście.

Wynika z niego, że wśród matek w trakcie urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego oraz tych, które wypadły z rynku pracy po urodzeniu dziecka, 94 proc. chce pracować. Statystyki Głównego Urzędu Statystycznego pokazują jednak, że połowa mam dzieci do trzeciego roku życia nie pracuje. Dlaczego?

Nie zdążę, zawiodę

Dla prawie 70 proc. kobiet pytanych przez fundację Rodzic w mieście główną przyczyną niepodejmowania pracy jest poczucie, że nie będą w stanie jej łączyć z macierzyństwem. – Jeśli kobieta była aktywna zawodowo przed narodzinami dziecka, doświadczyła dużego tempa pracy i wysokich wymagań pracodawcy, wkomponowanie starego stylu życia w macierzyństwo wydaje się niemożliwe – komentuje Karolina Bury, wiceprezeska zarządu fundacji.

Tego właśnie doświadczyła Kamila (nazwisko do wiadomości redakcji). Wróciła do pracy w pierwsze urodziny córki. Była bardzo z tego powodu szczęśliwa, miała plan na dalszy rozwój w ramach firmy. Udało jej się pogodzić pracę z opieką nad córką. Awansowała. Po kilku latach zdecydowali się z mężem na drugie dziecko. Ponownie wróciła do pracy po roku. – Po niespełna trzech tygodniach od powrotu obowiązki w pracy i w domu zaczęły mnie przytłaczać. Cały czas się stresowałam, że nie zdążę odebrać dzieci lub zawiodę pracodawcę. Byłam zdecydowana na urlop wychowawczy, ale zaszłam w kolejną ciążę, więc sytuacja sama się rozwiązała. Z młodszym synem jestem już w domu dwa lata i w tym momencie nie wyobrażam sobie powrotu.

Podjęli z mężem decyzję, że zrobi to dopiero, gdy najmłodszy syn zaadaptuje się w przedszkolu. Niedawno poszedł do żłobka. – Przecież i tak siedzisz w domu, to możesz się nim zająć – Kamila przytacza słowa znajomych. – Widziałam, że syn jest już gotowy, żeby rozwijać się wśród dzieci. Te kilka godzin, które mam po odwiezieniu całej trójki do placówek a ich odebraniem, daje mi możliwość spokojnego zrobienia zakupów, posprzątania czy przygotowania posiłków.

Ta świadomość – że nie jest się już tak dyspozycyjną, jakby tego oczekiwał przełożony – staje się jednym z powodów decyzji o niewracaniu do poprzedniego pracodawcy lub o powrocie, ale tylko na chwilę, do czasu znalezienia nowej pracy. Spośród wszystkich respondentek tylko 27 proc. zadeklarowało, że chce wrócić do dotychczasowej pracy i nie planuje jej zmieniać.

A może zmiana branży?

Urodzenie dziecka może skutkować zmianą pracy także z innego powodu. – Szczególnie kobiety, które zostały matkami po raz pierwszy, gdy porównają ogromną miłość do dziecka z pracą, którą niespecjalnie lubią, zaczynają się zastanawiać, po co miałyby się czymś takim zajmować – zauważa Elżbieta Krokosz, coach pracująca zarówno z pracodawcami, jak i pracownikami. I dodaje: – Wiele z nich dopiero wtedy zaczyna analizować, czy wykonywana dotąd praca ma dla nich sens, czy jest warta aż tak dużego zaangażowania.

Tak było w przypadku Iny Lesiuk. Z wykształcenia jest prawniczką, przed urodzeniem dzieci pracowała w urzędzie miejskim. – To dzieci dały mi tę siłę, dzięki której odważyłam się zmienić pracę. Nie chciałam pracować tylko po to, żeby pracować, ale też robić coś, co przyniesie mi satysfakcję. Całkowicie się przebranżowiłam, teraz współpracuję z blogerką parentingową – zajmuję się reklamą i marketingiem. Lubię to, co robię, i jeszcze mi za to płacą.

Potrzeby matek? Większa elastyczność

Czynnikiem hamującym kobiety przed powrotem na rynek pracy bywa też lęk, że nie podołają problemom logistycznym – ma go ponad połowa badanych. Jednym z największych wyzwań jest dostosowanie życia jednocześnie do godzin działania żłobków, przedszkoli, szkół oraz sztywnych godzin pracy. – Gdy pytaliśmy mamy, czego by potrzebowały, aby poczuć się pewniej, to okazywało się, że ich wymagania są możliwe do spełnienia. To np. elastyczne godziny pracy, opcja dzielenia pracy na stacjonarną i zdalną, rezygnacja z całego etatu na rzecz mniejszego wymiaru godzin – wylicza Karolina Bury.

Wyniki badania potwierdzają nasze rozmówczynie. Mimo trudności Kamila nie wyobraża sobie, że nie wróci do pracy. Deklaruje, że najpierw weźmie pół etatu, żeby na nowo ułożyć życie prywatne i zawodowe. A jeśli pracodawca zgodzi się na pracę zdalną, to nawet na trzy czwarte etatu, bo nie będzie traciła codziennie dwóch godzin na dojazd.

Analitycy wskazują, że pandemia, która w wielu branżach poskutkowała przejściem pracowników na pracę zdalną, na zawsze zmieni rynek. To szansa dla mam – tych, które pracują w biurach. A co z resztą, która nie ma tego komfortu? Mamy twierdzą, że byłyby mniej zestresowane, gdyby pracodawca wyraził zgodę np. na rozpoczynanie pracy między 7 a 9 i kończenie jej po ośmiu godzinach (zamiast obowiązkowej 8–16). Takie rozwiązanie da się wdrożyć w wielu branżach, ale wciąż zależy od dobrej woli pracodawcy.

Pracownice „wyższego ryzyka”

Karolina Bury uważa, że prawo mamy dobre – kobiety wracającej z macierzyńskiego nie można zwolnić czy zdegradować, coraz więcej firm deklaruje prorodzinność. Tylko że prawo musi być egzekwowane, a deklaracje muszą mieć pokrycie w rzeczywistości. – To, czego nie jesteśmy w stanie precyzyjnie zbadać, to atmosfera w miejscu pracy. Ciężko udowodnić, że nagminne matki traktowane są jak pracownicy „wyższego ryzyka”. Nie powierza im się nowych projektów, nie angażuje w ambitne wyzwania, pomija w awansach. To wszystko powoduje, że matki zarabiają nie tylko mniej od mężczyzn, ale także od bezdzietnych kobiet – mówi Bury.

Do sierpnia 2022 r. każdy kraj członkowski musi wdrożyć unijną dyrektywę work-life balance, która zakłada dwumiesięczny urlop rodzicielski dla ojca. Jeśli mężczyzna go nie wykorzysta – przepadnie, nie przejdzie na matkę. Zmiana w kodeksie pracy może chociaż częściowo wyrównać szanse na rynku pracy. Po dwóch miesiącach między tatą a dzieckiem nawiąże się silniejsza więź. A dzięki niej odpowiedź na pytanie „kto bierze zwolnienie na chorego przedszkolaka?” nie będzie już taka oczywista.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną