Widzieć nie znaczy wiedzieć
Prof. Marta Figlerowicz o tym, jak żyje się osobie niebinarnej
JACEK ŻAKOWSKI: – Nazwisko: Figlerowicz. Imię: Marta. Zawód: profesor literatury, uniwersytet Yale. Płeć?
MARTA FIGLEROWICZ: – Zależy, kto pyta i w jakim kontekście.
Jak sama siebie pytasz?
Częściej kobieta. Ale zaraz powstaje pytanie: co to jest kobieta? Dla ludzi płeć ma różne znaczenie. Dla osób trans jest ważne, po której są stronie binarności. Mnie jest wszystko jedno, czy ktoś mi mówi pani czy pan. Jak mówi, tak odpowiadam.
To jak mam mówić?
Łatwiej ci będzie mówić jak do kobiety, bo się przyzwyczaiłeś.
Masz kłopot z tym, że ludzie się mylą?
Kiedyś w Nowym Jorku facet z nożem chciał ode mnie pieniędzy. Odmówiłam. Rzucił: „Ty pedale!”. Ja na to: „Proszę pana, jestem kobietą”. A on: „Przepraszam, głupia lesbo”.
Na jedno wychodzi?
Przywykłam. Mam do tego podejście strategiczne. W moim środowisku niebinarność jest w zasadzie bezpieczna. Yale dobrze ją znosi. Chociaż dla otoczenia bywa bardzo trudna.
W sensie?
Ludzie uważają, że mają prawo wiedzieć, jakiej płci jest osoba spotkana na ulicy.
Bo to zawsze było oczywiste.
A jak nie wiedzą, to patrzą, pytają…
…pytają?
Tak, tak… Lęk przed fałszywym oznaczeniem płci jest potężny. Zamienia się w zakłopotanie, wstyd, uprzedzenie, zainteresowanie. W restauracji czuję, że pani czy pan za mną są bardzo ciekawi.
Nie porównuję, ale kiedy się powie „piękny pies”, właściciel często prostuje, że to suka. Oznaczenie płci jest ważne, także gdy nie ma praktycznego znaczenia.
Chodzi o poczucie bezpieczeństwa.