Zimą wiatr zniszczył pokrycie dachu i ziemiankę zalało. Szczury i myszy biegały po kuchni. Temperatura spadła do 7 stopni. Maciej był już bliski załamania: – Tu się nie da wytrzymać! Zimno jak cholera. Postawił gliniany piec, temperatura wzrosła do 16 stopni, jakoś przetrwał.
Earthship Macieja stoi w Wołownie na Warmii. W 2017 r. kupił tu kawał ziemi i rozpoczął nowe życie. W okolicy jest więcej takich uciekinierów z miasta. Prowadzą gospodarstwa permakulturowe (uprawa ziemi bez orki, pielenia i chemii, z naturalnym kompostem i ściółką), malują, zajmują się ceramiką. W pobliżu działa Teatr Węgajty i „posthipisowski” ośrodek rozwoju duchowego z warsztatami tantrycznymi.
Śmieciowy Wojownik
Hipisowskie korzenie ma też idea budowania earthshipów (ang. ziemnych statków). Jej twórca, amerykański architekt Michael Reynolds, w 1970 r. wymyślił domy z lokalnie dostępnych materiałów i odpadów. Chodziło o to, by nie produkować nowych śmieci, a wykorzystać już istniejące. Stąd przydomek Reynoldsa Garbage Warrior (ang. Śmieciowy Wojownik). Główny budulec to opony ciasno nabite ziemią. Układa się je jak cegły, szczeliny wypełnia butelkami, puszkami, gliną. Takie ściany działają niczym baterie – zatrzymują ciepło dostarczane przez wielkie, wychodzące na południe okna. Z założenia odpowiednio zbudowany earthship to dom pasywny – niewymagający dodatkowego ogrzewania. Jednak chłodniejszy klimat wymaga nieraz wstawienia kominka. Filtrowana deszczówka służy do picia i mycia, panele słoneczne generują prąd, szklarnie i ogród dostarczają pożywienia.
„Musimy znaleźć dla ludzkości stabilne podstawy egzystencji, niepodlegające monstrum zwanemu ekonomią – twierdzi Reynolds na swej stronie internetowej. – Ekonomia to gra.