JOANNA CIEŚLA: – Czuje się pan królem polskiego internetu?
DAWID ŁASIŃSKI: – Nie, to chyba przesada.
Ale na Influencers LIVE Wrocław – dorocznej imprezie branży internetowej – zdobył pan najbardziej prestiżową środowiskową nagrodę Twórcy Roku. Głosami użytkowników i ekspertów wyróżniono w ten sposób pański kanał z lekcjami chemii, prowadzony pod pseudonimem „Pan Belfer”. Internet zwykło się postrzegać jako przestrzeń, w której powodzeniem cieszy się hejt, fake newsy i rozrywka. Pana nagroda więcej mówi o tym, jak zmienia się sieć, czy jak zmienia się szkoła?
Może mówi o tym, że internet wraca do źródeł? W końcu podstawowymi funkcjami tego narzędzia, od zarania, było ułatwienie dostępu do wiedzy. Choć fakt, że w pewnym momencie ludzi, którzy publikują w nim treści, zaczęło kusić łatwe budowanie relacji z odbiorcami w oparciu o różne ideologie, rozrywkę czy hejt. Obserwuję to wciąż u młodych twórców – jeśli nie mają umiejętności, którymi mogą się dzielić, szukają popularności tak jak potrafią – często przeszkadzając lub dokuczając innym. Dojrzały twórca, dla którego internet to pewien dodatek czy poligon doświadczalny, ktoś, kto wie, że i bez sieci znalazłby sobie miejsce w życiu, jest o wiele spokojniejszy, jeśli chodzi o tworzenie treści.
Pan był spokojny, gdy zaczynał? Na początku była przecież porażka.
To prawda. Historia „Pana Belfra” zaczęła się od porażki na egzaminie na stopień nauczyciela dyplomowanego. Komisja oceniła, że nie spełniłem punktu 8.4.c, koniecznego do awansu zawodowego, i zaprosiła, żebym wrócił za rok.
Punktu 8.4.c?
Nie dostarczyłem dokumentu potwierdzającego zgodę Rady Pedagogicznej na prace kółka filmowego, które od lat prowadziłem w naszym gimnazjum w Koziegłowach.