Smoleńska (nie)sprawiedliwość
Smoleńska (nie)sprawiedliwość. Prokuratura umarza sprawę 36 specpułku
Umorzenie nastąpiło 29 września po trwającym ponad 10 lat śledztwie. Powód – niestwierdzenie przestępstwa. Jak wynika z uzasadnienia tej decyzji, do którego dotarła POLITYKA, rozstrzygająca była opinia dwóch ekspertów: płk. Mieczysława Gaudyna i płk. Krzysztofa Szymańca. Wbrew temu, co ustaliła komisja Millera oraz powołany w 2011 r. zespół biegłych prokuratury, stwierdzili oni, że piloci i nawigator tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku, posiadali uprawnienia do lotów na tym samolocie oraz że mogli wykonać rejs przy warunkach atmosferycznych, które tam panowały. Uznali również, że nawigator tupolewa miał odpowiednio dużo czasu na odpoczynek po wcześniejszym locie. W 2015 r. ci sami eksperci podpisali się pod końcową opinią zespołu biegłych prokuratury, którego byli członkami. Wskazali na uchybienia w szkoleniu załóg 36. specpułku, których konsekwencją było wystawienie 10 kwietnia 2010 r. nieprzygotowanej do lotu załogi.
Właśnie za to oraz za brak odpowiedniego nadzoru nad przygotowaniami do tragicznego rejsu wojskowa prokuratura w 2011 r. postawiła, a cztery lata później rozszerzyła, zarzuty niedopełniania obowiązków płk. Ryszardowi Raczyńskiemu i ppłk. Bartoszowi Stroińskiemu. Pierwszy w kwietniu 2010 r. był dowódcą 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który odpowiadał za przewóz najważniejszych osób w państwie. Drugi – dowódcą pułkowej eskadry tupolewów. Byli jedynymi wojskowymi, którzy stanęli przed prokuratorem w związku z katastrofą smoleńską.
Po zmianie władzy w 2015 r. podporządkowana Antoniemu Macierewiczowi wojskowa prokuratura gwałtownie zmieniła front. Umarzając śledztwo – do czego zmierzała od miesięcy, jeśli nie od lat – nie uwzględniła nie tylko ustaleń komisji Millera i zespołu biegłych, ale podważyła jedną z dwóch opinii uzupełniających, które sama zamówiła.