Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Czy dewastacja szkół może ostatecznie pozbawić PiS władzy?

Manifestacja przeciwko lex Czarnek w Warszawie Manifestacja przeciwko lex Czarnek w Warszawie Adam Stępień / Agencja Gazeta
Partia Jarosława Kaczyńskiego i Przemysława Czarnka najwidoczniej zaczyna się tego bać.

Groteskowe wrażenie robiła mobilizacja policji w Warszawie towarzysząca demonstracji przeciwników nowych regulacji w oświacie planowanych przez ministra Przemysława Czarnka. Przypomnijmy, chodzi o pakiet zmian przewidujący radykalne nasilenie wpływu kuratorów na funkcjonowanie szkół m.in. poprzez zwiększenie liczby przedstawicieli kuratoriów w komisjach wybierających dyrektorów, pozostawienie kuratorom niemal wyłącznej decyzyjności w sprawie tego, jakie organizacje mogą prowadzić zajęcia dla uczniów, czy też umożliwienie im – w praktyce – samodzielnego zawieszania dyrektorów.

Rodzice, nauczyciele i uczniowie „awansowali”

Manifestacja sprzeciwu wobec tych planów, zorganizowana przez działaczy organizacji pozarządowych, związkowców oraz samorządowców, nazwana „Pogrzebem polskiej edukacji”, odbyła się w środę o godz. 17 przed Sejmem. Grupę protestujących – jak od miesięcy w podobnych sprawach – raczej statecznie otaczała niemal równie liczna grupa funkcjonariuszy. Przez krótkofalówki referowali gdzieś w świat wznoszone hasła (doprawdy wysoce chuligańskie: „Wolna szkoła”, „Czarnek musi odejść” itd.) i ostentacyjnie nagrywali przebieg spotkania i twarze uczestników – jak tłumaczyli w odpowiedzi na pytania, „ze względów bezpieczeństwa” (doprawdy, grupa pań i panów na mrozie stała tak spokojnie, że aż narzucało się podejrzenie czyhającej prowokacji).

Według nieoficjalnych interpretacji płynących od działaczy wygląda to tak, jakby rodzice, nauczyciele i uczniowie „awansowali” w przypisywanym poziomie zagrożenia. Inaczej mówiąc, służby dostają polecenia, by traktować ten ruch sprzeciwu ze wzmożoną czujnością właśnie ze względu na to, że rośnie polityczne znaczenie tematu, który jest powodem protestu.

Reklama