Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Edek. Opowieść o książce z wysypiska odpadów i ludzi

Quinten de Graaf / Unsplash
Słońce ogrzewa stosy odpadów, które w tej scenerii wyglądają nawet malowniczo. Wszyscy doskonale się tu znają. Żaden obcy nie ma wstępu. Obcego trzeba wprowadzić, poręczyć, że swój człowiek, że się nie będzie wtrącać. Że będzie szanować ustalone normy.

Jakaś część nas zawsze się zastanawia,
Dlaczego nie nadajemy się do kochania –

(„Dzienniki pisane w drodze”, Richard Paul Evans)

W corocznej selekcji książek córka wygrzebała z półki „Klasyków dziennikarstwa” Egona Erwina Kischa. Do szafy czy zostawiamy? W kilku galeriach handlowych stoją regały, czasami stare szafy służące wymianie książek. Korzystamy z nich w jedną i drugą stronę. Kischa oczywiście zostawiamy, bo sama historia „Klasyków…” jest ciekawa, a droga tego egzemplarza pod naszą strzechę – niecodzienna.

„Klasycy…” ukazali się w Berlinie w 1922 r., a już 11 lat później książka wraz z innymi dziełami Kischa – klasyka reportażu pierwszej połowy XX w.! – płonęła na stosach w niemieckich miastach. Kisch zebrał w antologii najlepsze teksty według swojego uznania i opatrzył komentarzem. Ukazywały się przed wiekami i wcześniej, jak choćby „Relacja o trzęsieniu ziemi w Pompei” (79 r. n.e.) Pliniusza Młodszego. Przywołuje Marcina Lutra, Beniamina Franklina, Marksa i Engelsa, Woltera, Daniela Defoe, Johanna W. Goethego i blisko setkę innych autorów, których materiały nazwał „dziennikarskimi”, choć oni niekoniecznie za takie je uważali.

Wielu krytyków zżymało się na dobór autorów i tematów. Taki od Sasa do Lasa. Był to jednak kischowski wolny wybór ze wspólnym mianownikiem w czasach, kiedy były pisane i się ukazywały; cechowało je w o l n e s ł o w o. Wolne słowo. Podawane wprost albo przemycane na różne inne sposoby. To m.in. dlatego Kisch (Żyd z pochodzenia, tworzący w języku niemieckim i przesiąknięty do krwi i kości kulturą niemiecką) zapłonął na

  • bieda
  • Katowice
  • kryzys bezdomności
  • literatura
  • Reklama