Jak przypuszczam, wszyscy wiedzą już, kim jest Łukasz Mezja, czym jest jego firma Vinci NeoClinic i jak wyglądała jego niedawna konferencja prasowa. A jeśli nie, to proszę przeczytać poniżej. To aferzysta pierwszej klasy, który naruszył tabu obowiązujące nawet w PiS: chciał zarabiać na krzywdzie dzieci, śmiertelnie chorych dzieci. Pewnie Jarosław Kaczyński go wyrzuci z rządu, jednocześnie wymuszając na nim dalszą lojalność względem siebie. Tak by wynikało z lekceważących wypowiedzi prezesa RP o Łukaszu Mejzie. Trzeba będzie, to się wyrzuci, zdaje się mówić. Oczywiście, to on o tym zadecyduje, a nie jacyś tam dziennikarze czy inna „opinia publiczna”.
Mejza: inna kategoria niż zwykli karierowicze
Problem Mejzy to nie kwestia zagrożenia dla rządów PiS, lecz moralnego upadku „większości błotem klejonej”, jak wyraził się Donald Tusk. Kadry, na których opiera się Kaczyński, przerażają już samych pisowców. Od Mejzy odsuwają się nawet Przemysław Czarnek i Ryszard Terlecki, a kilku innych posłów PiS publicznie wzywa go do dymisji. Znamy Obajtka, a tym bardziej Morawieckiego, którego afera działkowa nabiera ceglastych rumieńców dzięki uporowi śledczemu posłów Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego. A jednak Łukasza Mejza to już inny świat i inna kategoria niż zwykli karierowicze sprzedający się za jakieś tam stanowiska w zarządach spółek skarbu państwa bądź cwaniacy robiący „wałki” na działkach oddawanych za bezcen Kościołowi. Jakby to powiedzieć? To widać po sposobie bycia.