Ojciec Tomasz Dostatni, duszpasterz inteligencji i publicysta: – Każde święta Bożego Narodzenia, kiedy ta historia staje się na nowo, są pretekstem do zadawania pytań. Co ta opowieść mówi mi dzisiaj, tu i teraz. I co innego będzie mówić matce samotnie wychowującej dziecko, co innego rodzicom dziecka adoptowanego, żyjącym w związku nieformalnym czy homoseksualnym.
A jezuita i psychoterapeuta o. Jacek Prusak dodaje: – Niewiele o tej rodzinie wiemy, ale na pewno wiemy, że przekraczała konwenanse. Miłość była w niej ważniejsza niż normy społeczne. Józef nie oddalił z listem rozwodowym swojej żony, choć wiedział, że nie jest ojcem dziecka, które nosiła. Chciał ją chronić – i chronił, także kosztem samego siebie. Przełamał więc nie tylko prawo obowiązujące w ustnej tradycji w Palestynie tamtych czasów, ale też patriarchalny system, w którym kobieta była własnością mężczyzny. I tu możemy widzieć analogie do współczesnych czasów.
Maria i Józef
Jej imię – Miriam – ma wiele znaczeń: smutek, pragnąca dziecka i umiłowana przez Pana. Ewangeliści historię jej rodziny pomijają milczeniem. Jego imię – czyli Yosepehl – znaczy tyle, co „oby Bóg obdarzył cię”. Można się domyślać, że najpewniej potomstwem, bo liczna gromada dzieci świadczyła o bożym błogosławieństwie, a brak dzieci o grzeszności żony. Maria nie budziła jakiegoś szczególnego zainteresowania ewangelistów, ale Józefa potraktowali jeszcze gorzej – poświęcili mu zaledwie 26 wierszy. Opowieść o tej rodzinie jest więc opowieścią budowaną z kilku wydarzeń, z tego, co mogło się wydarzyć pomiędzy nimi, i analogii do życia w ówczesnej Palestynie.
Według apokryfów Maria była drugą żoną Józefa. Z pierwszą, Salome, miał synów: Judę Tadeusza i Jakuba, oraz córki: Lizję i Lidię.